Start Twórczość literacka Opowiadania Szlachetne Zdrowie ...
sobota, 14 Sty 2012
 
 
Szlachetne Zdrowie ...
Ocena użytkowników: / 8
SłabyŚwietny 
środa, 16 sierpnia 2006 22:07

Szlachetne Zdrowie ...

Ile jest warte ten tylko się dowie kto je stracił ...

Ilu z nas patrząc na innych zgiętych w bólu czy cierpieniach połamanych poprzez los choć im współczuje. Jest zadowolonych ze im   n a r a z i e  nic nie dolega i mają nadzieje że tak musi być zawsze,więc nie muszą się martwić o tzw profilaktykę lub jak kto woli właściwy zgodny z naturą zdrowy styl odżywiania a tym samym życia. Indianie główny nacisk kładą na zapobieganie lub uzdrawianie kiedy choroba czyli wypadnięcie z harmonii lub jak kto woli balansu jest jeszcze na etapie spirytualnej czyli duszy lub mentalnej bo gdy przejawi się w ciele fizycznym to zazwyczaj jest bardzo późno i uzdrawianie jest o wiele trudniejsze. Dlaczego mówią o uzdrawianiu- gdyż uzdrawianie jest powrotem do harmonii i przywróceniem w miarę wszystkich funkcji całemu organizmowi składającemu się z ciała duszy i ducha najprościej mówiąc.

Leczenie  -czym głównie zajmuje się  tradycyjna medycyna z natury tych 2 niematerialnych (Ducha i Duszy) części nie bierze pod uwagę i ponadto leczy objawy i czasem usuwa skutki.

Rzadko próbuje znaleźć prawdziwą przyczynę choroby czyli zachwiania harmonii.

Dlatego w samych stanach umiera ponad 200 tyś. ludzi w wyniku niewłaściwego zastosowania lekarstw, złej diagnozy, niewłaściwych lub spóźnionych zabiegów.

A ilu pacjentów poddawanych jest niepotrzebnym i kosztownym zabiegom, operacjom ,zbędnym testom lub przebywa w szpitalu ponad konieczny czas tylko dlatego że ma dobre ubezpieczenie za które w konsekwencji płacą podwyższone stawki pozostali nabijając kieszenie szpitala, przemysłowi farmaceutycznemu, adwokatom i ubezpieczeniom itp.

Ile przewlekłych chorób często tak opornie poddającym się leczeniu lub co gorsza uznanych za nieuleczalne można by było uniknąć gdybyśmy wcześniej reagowali na ostrzeżenia i zgłaszane nam przez organizm potrzeby dużo wcześniej jak  np więcej odpoczynku aktywnego na łonie na tury, mniej zbędnego pośpiechu,więcej serdeczności i uśmiechów dla innych,mniej złości a więcej dobroci i miłości-o gdybyśmy wiedzieli jak gniew i złość jak burza ile powoduje spustoszeń w naszym organizmie ile toksyn wtedy się wydziela, jak to zmusza do wytężonej pracy nasz system dokrewny, serce, wątrobę, nerki czy cały układ nerwowy.

To tylko w ciele fizycznym a cóż dopiero dzieje się w świecie którego nie widzimy ile wytwarzamy naszą złością pokarmu dla larw i innych bakcyli jak dziurawimy ochronny pancerz naszej otoczki-aury i w ten sposób dając drogę dla sił destrukcyjnych do naszego ciała nie mówiąc o tym że obniżamy choć na krótko frekwencje, drgania wielu naszych komórek zbliżając ją w ten sposób do frekwencji najprzeróżniejszych wirusów lub nawet bakterii, które mają ułatwiony dostęp do naszego organizmu gdyż system obronny pracuje na zwiększonych obrotach usuwając skutki naszej złości oczyszczając krew itp.

Dlatego po takim wybuchu czujemy się często osłabieni i rozbici ale jeszcze gorzej gdy ten gniew w sobie tłamsimy i kumulujemy i często gdy miarka się przelewa wybuchamy pozornie dla innych ze zbyt błahego powodu.

Często taką burzę jest łatwo wywołać podobnie jak wojnę ale potem rządzi już się własnymi prawami i często wymyka się z pod kontroli i jak trudno pogodzić zwaśnione strony zwłaszcza gdy nierozwiązane na bieżąco problemy narastały latami i trudno dociec sensu  sporu i właściwej przyczyny ile taktu i dobrej woli oraz mediacji oraz cierpliwości potrzeba do zgody i przebaczenia. Bo tak naprawdę tu tak jak i na wojnie nie ma zwycięzców każdy jest w jakiś sposób stratny i stąd nasze porzekadło ze „zgoda buduje a niezgoda rujnuje”

Dlatego nieporozumienia najłatwiej wyjaśniać w zarodku wiem że nie należy to łatwych zadań.

Ale to było na marginesie wracając do tematu chciałbym przypomnieć to co ostatnio usłyszałem w lokalnym radiu o tłuszczach a z tym niby związanym cholesterolem który dotychczas uważany za jednego z głównych wrogów i że jego nadmiar powodują tzw tłuszcze nasycone pochodzenia zwierzęcego no i że należy z nim walczyć aby obniżyć jego zawartość we krwi do normy.

Więc był to super dobry interes dla farmacji na „lekach” obniżających jego zawartość zbito fortunę i dalej jest to rzeka  forsy bo strach i reklama działa na to w samym USA wydaje się około 9-10$ mld. a że nie są to środki obojętne dla organizmu powodujące wiele tzw skutków ubocznych to na ich złagodzenie bo często w pełni usunąć się nie da, wydaje się 3 razy więcej.

Dlatego tak wielu pacjentów rozgoryczonych brakiem postępu lub pogarszaniem się stanu zdrowia szuka ,tej ostatniej deski ratunku porady w medycynie alternatywnej. Często ta dawniej przez parę pokoleń jako zacofana i nie naukowa medycyna daje ukojenie łagodzi bóle a i co często się ostatnio zdarza naprawdę uzdrawia lub leczy objawy.

Na pewno jest tu sporo szarlataństwa i hochsztaplerstwa wielu z małym doświadczeniem którzy po krótkim kursie lub przeczytaniu paru publikacji nagle odkrywają w sobie „talent uzdrawiacza” Tak bywa z radiestezją sam pamiętam jak się przed ponad 20 laty cieszyłem że wahadełko jest mi już posłuszne że bez problemu wykrywam cieki wodne i tzw siatkę geopatyczną więc po przeczytaniu paru książek wziąłem się niby poważnie za teleradiestezje i tu szybko doszedłem do wniosku jak łatwo jest po prostu programować wahdło i ile razy można otrzymać wynik jakiego się podświadomie oczekuję czyli samooszukiwanie.

Dopiero lata praktyki i wiele pracy nad sobą zmniejszyły znacznie takie pomyłki .Dlatego staram się posługiwać tylko kiedy jestem wyciszony nigdy po wypiciu nawet malej ilości alkoholu ,a już na pewno nie robię tego na pokaz aby zaspokoić ciekawość innych.

Kiedyś też byłem fascynatem masażu, refleksologij, siatsu, irydologi, polaryty itp. Będąc jeszcze w Chicago ukończyłem wiele kursów i nawet praktykowałem w Hiper Actiwe Clinic pod czujnym okiem bardzo dobrego mistrza, który twierdził że jestem dość skuteczny.

Ze mam talent i dobre wyczucie bo sam zauważałem że ręce dziwnie jakby same znajdowały właściwe punkty itd ale pomimo dobrych wyników ja po pracy przychodziłem coraz bardziej zmęczony jakiś rozbity odpoczynek ani sen coraz mniej regenerował moje siły i coraz częściej zapadałem na najprzeróżniejsze krótkotrwałe „choroby”. Aż pewnego rodzaju mistrz wziął mnie na rozmowę. Powiedział mi że obserwuje mnie od paru tygodni i jest zaniepokojony moim stanem zdrowia zadał mi pytania w jaki sposób się oczyszczam i jak regeneruje energię.

Stwierdził że czynię to nie prawidłowo przy moim biopolu że w czasie masażu bezwiednie tracę zbyt wiele energii ze nie potrafię tego kontrolować i że często trafiam na tzw pijawki energetyczne przed którymi nie umie się bronić oddając im swą energię a pochłaniać ich z której nie potrafię się dostatecznie oczyścić itp powiedział że dla mego dobra lepiej jak odejdę i wezmę się uczciwie za naukę i pracę nad sobą aby nie zmarnować swego daru a przy tym nie zniszczyć zdrowia.Uważałem to za wyjątkowo niesprawiedliwe bo nie chciałem powracać do pracy mechanika czy Truck Drajwera.Tutaj zarabiałem o wiele więcej i pozornie lżej więc szybko znalazłem prace w helth club kupiłem przenośny stół do masaży i olejki książki itp i zacząłem jeździć po klientach wskazywanych przez klub, ale oni dbali abym się nie” napracował” dając najwyżej 2-3 pacjentów dziennie więc dobierałem sobie extra po za klubem a potem znalazłem prace na pół etatu w klubie odnowy biologicznej dla białych kołnierzyków - Yapis  w Centrum gdzie praca była na 2 stoły i liczyła się szybkość i efekt płacono od klienta no i spore napiwki aż p paru tygodniach wysiadły nerki potem tzw korzonki no i reumatyzm stałem się wrakiem leki rozpuszczające kamienie nie wiele skutkowały niby pomogły na woreczek żółciowy ale tylko lekko rozpuściły te mniejsze i wydaliły piasek a większe pozostały co później zaowocowało atakiem i usunięciem woreczka.

Z nerkami było coraz gorzej uznano ze prawa jest kompletnie nieczynna cała zapchana kamieniem i najlepiej ja amputować a lewa czynna tylko w 20 % dano mnie na ostrą dietę no i na dializę co tydzień co do przyjemnych nie należy.

Pracę wykonywałem coraz trudniej z coraz większym wysiłkiem coraz mniej pacjentów już   były kłopoty obsłużyć tych 2-3 dziennie nawet przejazd samochodem sprawiał spory ból.

Trzeba było zwiększyć ilość zabiegów dializowania. Aż nie wytrzymałem przypomniałem sobie że mam przyjaciół wśród Indian Navajo w śród których spędziłem parę tygodni w czasie mojej pierwszej wędrówki na zachód a głównie do Arizony.

Więc pewnego wieczoru po dializie zdeterminowany mówiąc że jadę z kolegą Truckiem do Californi wskoczyłem w zdezelowaną Toyotę i do Ship Rock Az. Z narastającym bólem zaciskając zęby dotarłem prawie bez spania i nie wiele jedząc pijąc tylko sporo wody.

Po sporo trudach odszukałem dawnych znajomych którzy szybko zaprowadzili mnie do Medicine Man on sporządził jakąś „wstrętną miksturę” i kazał wypić chyba z litr tego świństwa koloru glinianki .Miało to wszystkie smaki ale najbardziej przypominało piołun z ostrą papryką.

Nie kazał nic pić do wieczornej ceremonii na której przez zapuchnięte oczy i bolącą głowę oraz spękane od gorączki i gorąca oraz niepicia usta oraz skręcający ból w nerkach niezbyt czynnie brałem udział. Na drugi dzień dostałem do picia wodę ze strumyka gliniastego aż piasek skrzypiał między zębami w południe jakieś ostre ziółka i wieczór wodę jeśli ją tak można nazwać bo tą samą i na dodatek podgrzaną całodziennym słońcem nie wiem dokładnie czy to trwało 2 czy 4 dni bo leżałem w Hoganie ledwo żywy wyczołgując się aby załatwić potrzeby fizjologiczne bo miałem trudności z wstaniem a nawet gdy mi próbowano pomóc to przeszywający ból w krzyżu nie pozwalał ustać na nogach nie mówiąc o katorgach związanych z oddawanie moczu. Gdy poczułem się troszeczkę lepiej na tyle że mogli mnie niby prowadzić a właściwie to wlec na ceremonię którą już przytomniej odbierałem bo nawet słaniając podpierając się o ściany hoganu wyszedłem wraz z prowadzącym na zewnątrz w celu oczyszczenia z negatywnej energii przy pomocy gwizdawki i orlego pióra po pary minutach poczułem się jakby jakiś spory ciężar ktoś mi zdjął ból się zmniejszył że prawie bez podpierania co prawda na chwiejnych nogach wróciłem na miejsce w hoganie resztę ceremonii już mogłem tak jak pozostali siedzieć na klęczkach. W między czasie dostałem sporządzoną z wody popiołu i dziwnych ziół podaną na arow had kulkę która z trudem połknąłem popijając pierwotną miksturą ale tak mi się zdawało łagodniejszym smaku mniej pikantnym od tej kulki.

Ciężka była reszta nocy raz się zalewałem potem to znów owijałem się w blankiety nie wiele spałem bo męczyły mnie strasznie koszmarne sny rano gdy już prawie na dobre usypiałem.

Pobudka o jak ich „błogosławiłem” na szczęście po polsku więc tylko się chyba domyślali widząc mą minę ale jakoś opierając się na podanym mi kiju dowlokłem się na pobliskie wzniesienie

Prawie na sam moment wschodu tej życiodajnej latarni.

Naśladując jak w transie ich czynności i ruchy jakoś dobrnąłem do końca powitania dnia ale nie wiele sił mi pozostało na powrót-pomogli. Znów mętna woda i sen ten dobrodziej i ukojenie przespałem prawie do wieczora budząc się tylko na bolesne opróżnianie pęcherza.

Wieczorem  poczułem się słabo ale ból jakby mniejszy przypomniałem sobie że mam żołądek co prawda dziwnie cienki ale za to „piszczący z głodu” dali mi cienkiej zupki z kukurydzy - myślę że to była woda po gotowaniu kukurydzy wypiłem tego 2 miski i aż mnie skręciło bo za łapczywie więc znów na popicie gliniasta woda na samą myśl do dziś nie zbyt mam dobre wspomnienia pomimo 16 lat co minęło.

Znów koszmarne sny rano powitanie słońca ale o dziwo już całkiem całkiem. Potem  śniadanie bardziej gęsta woda bo już można było dostrzec rozgniecioną kukurydze i parę oczek jakiegoś tłuszczu i do popicia jak zwykle no i przymusowy spacerek .

Mocz już mniej piekący choć bardzo ciemny po spacerze ziółka odpoczynek i znów gęściejsza zupka pod wieczór ziółka o innym smaku i znów na wieczór zupka już przypominająca zupę choć rzadką. I nocna ceremonia jak poprzednio już bez problemów rano powitanie ale już rześkie normalne śniadanie ale podpłomyk z dość gęstą zupą ziółka spacer mocz już prawie normalny nerki prawie nie bolą prawie normalny obiad nawet z mięsem z sarny choć strasznie chudym znów woda ze strumyka i zioła ale łagodniejsze „Idian tea” coś jak nasz dziki rumianek dostałem sporą porcję na parę zaparzeń no i szałwii aby na zmianę pić no i 2 butelki galonowe po soku jedna z wodą ze strumyka i 2 z herbatką na drogę oraz parę podpłomyków i kolb wędzonej kukurydzy i w drogę powrotną do Chicagowa. Z zaznaczeniem abym szerokim kołom omijał Fest foody i nie brał żadnej sody do ust przez miesiąc. Wróciłem bez problemów.

Ale w szpitalu chryja bo nie byłem na dializach gdy im tłumacze że nie potrzebuję już nie wierzą więc badania nawet powtarzane bo myśleli pomyłka nawet śladu piasku w moczu nerki czyste.

Pytają jak to się mogło stać gdzie byłem i co zażywałem - przecież nie uwierzą więc mówię że wyleczyłem się polskim piwem „Okocim” i tak nie uwierzyli. Pisali w kartotece „Spontaneous Remission” czyli spontaniczne lub niewyjaśnione wyleczenie lub uzdrowienie. O tym przez lata starałem się milczeć bo i tak nikt by nie uwierzył zresztą sam nie umiałem sobie tego wyjaśnić dopiero po latach obcowania i lepszego poznania ich metod mogłem to jakoś zaakceptować.

A to że nie bardzo wierzyłem w te metody zaowocowało potem wycięciem woreczka żółciowego choć dziś wiem że tak samo może innymi metodami usunęli by mi te kamienie i wiem że było by to mniej bolesne niż z nerek . Ale mądry Polak po szkodzie. Ale chyba tak samo jestem głupi jak i przed szkodą. Nie wiele mnie to nauczyło.

Może trochę ostrożności i respektu do prawdziwej wiedzy której przez te lata ledwo powąchałem i im więcej się w nią wgłębiam tym bardziej poznaję jak maleńkim pyłkiem jestem po prostu pigmejem przez te lata poznałem ledwo strzępy tajemnic nauki o ziołach ledwo zdaje sobie sprawę z ich mocy i energii ale głównie pojedynczych ziół i prostych ich kombinacji ledwo potrafię dobrać aby ich energię przynajmniej się nie gryzły trochę wiem o porach zbiorów niektórych ich suszeniu i przechowywaniu oraz wyczuwaniu ich energii i potencji.

Trochę wiem o energiach kamieni i sporządzaniu nalewek na nich przy pomocy odpowiednich dla danego kamienia czy minerału ziół no i energii słońca lub księżyca zależy od kombinacji.

Umiem sporządzać proste maści ale to naprawdę niewiele.

Ostatnio próbuję poznać zioła andyjskie przy pomocy Indian lokalnych poznaje ich energię inna niż tutejsze zioła. Pod ich opieką robię nalewki  z dodatkiem tutejszych i badam ich współzależności. Oni często mnie korygują, ale to są koszta nauki.

Dzięki nim udało mi się wykonać parę mieszanek czy wyciągów ale jeszcze nie znam w pełni ich działania mogę jedynie stwierdzić czy nie zaszkodzi danej osobie ale trudno mi powiedzieć na ile pomoże dlatego wole nie ryzykować.Zbyt mało wiem.

A teraz parę przykładów z życia, bo choć nie chętnie stosuje jakiekolwiek zioła wobec innych.

Ale te co na sobie wypróbowałem czasami w nagłej potrzebie daje innym ale tylko bliskim znajomym I tylko jako emergency.

Parę tygodni temu zatrzymali się u mnie znajomi z Phoenix w drodze do Las Vegas I jeden z nich był mocno przeziębiony tak że nawet miał trudności z mową na jego usilną prośbę po tym jak oświadczył że nie brał żadnych tabletek a tym bardziej antybiotyków dałem mu troszeczkę

Nalewki indiańskiej rozgrzewającej (składa się z 32 ziół, podstawa mięta pieprzowa Mentha Piperita) i gorącej indiańskiej herbaty.Po dojechaniu do L.Vegas  zadzwonił że przeszło łącznie nawet z chrypką co miał od paru lat.

Zaś parę dni temu nasza znajoma Elwira gdy nas odwiedziła na parę dni skarżyła się na ciągły pulsujący ból głowy od wielu miesięcy narastający, moje podejrzenie padło że to może nadciśnienie po zmierzeniu okazało się dość wysokie zwłaszcza rozkurczowe było 169-137i puls119

Uznałem że można pomóc używając tego samego zioła co sam sobie aplikowałem ponad rok temu gdy miałem problemy ze skaczącym ciśnieniem (wtedy było momentami 212 –148 p123)

Po  zażywaniu  raz dziennie 1 szklanka wywaru z “ANAJI YILBEAZH-CREOSOTE” przez 7 dni według wskazówek indiańskiego zielarza ciśnienie się ustabilizowało na poziomie 120-80 puls 70-80. Ale trzeba zaznaczyć że ta mieszanka ziół jest z naszych stron czyli klimat  suchy-górski wysokość od 5000-8000 Ft. A że znajoma jest z tych okolic choć trochę niżej 4000 Ft.

Ale klimat podobny choć bardziej gorący.To mikstura pomogła już po godzinie ciśnienie spadło 157-129 puls 109 po 2 godzinach 139-109 puls 93 rano następnego dnia 131-89 puls 81. Po paru dniach 125- 81 puls 75-83 i utrzymuje się nadal w tych granicach.

Ale jak zaznaczam to skutecznie działa w naszej okolicy bo próbował kolega z Phoenix to działanie było dużo  słabsze.

Ponadto gdy miałem problemy z ciśnieniem stwierdzono u mnie nerwice serca, na początku próbowałem przepisane tabletki ale czułem się po nich coraz gorzej. Aż Ogden sporządził mi małą buteleczkę 3 gramową z alkoholem w środku i przy pomocy energetyzatora “przeciągną energię młodego diamentu” i kazał nosić w lewej kieszonce koszuli. Po paru miesiącach kłucia i nagłe bóle ustąpiły myślę że bezpowrotnie.

Indianie nauczyli mnie sporządzać proste maści, używają do tego głównie tłuszczu baraniego bo hodują sporo owiec więc mają go pod dostatkiem pod ręką, ale można też użyć zwykły smalec.

Korzenie jeśli z nich sporządzamy maść należy pociąć na cienkie plasterki i na gorącym tłuszczu j/w podsmażyć i zostawić na kilka godzin potem ogrzać ponownie i przecedzić przez czystą szmatkę. Powinno przechowywać się w chłodnym nie nasłonecznionym miejscu—można choć gorzej w lodówce na najniższej półce.

Podobnie postępujemy z łodygami czy liśćmi na przykład z indiańskiej herbaty czyli po naszemu dzikiego górskiego rumianku z rodziny Matricaria bierzemy pół funta tłuszczu baraniego lub smalcu  rozgrzewamy na głębokiej patelni do tego wsypujemy 3 caps(szklanki) kwiatów z tej herbaty świeżych podgrzewać mieszając aż powstanie piana odstawić do ostygnięcia i postąpić jak poprzednio.

Indianie używają na wiele sposobów ten dziki rumianek zwany Indian tea, między innymi robią z tego poduszeczki lub kładą pod blankiet ale już całe łodygi wraz z kwiatami.

Okłady na mleku owczym czy inhalacje nie mówiąc o dodatku do kąpieli  zwłaszcza na wiosnę dla małych dzieci i kobiet.Ponadto herbata zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym no i gdy mamy problemy z żołądkiem lub gdy jesteśmy czymś zdenerwowani.

Było to ziele które poznałem na samym początku mojej z nimi znajomości ,Ze względu na kolor kwiatków to podobnie jak dziki słonecznik uznają go za kwiat związany z energią słońca.

Stosują go w wielu dolegliwościach np wzroku czy słuchu, jako doskonały środek oczyszczający organizm z toksyn-trucizn pokarmowych. Przy przeziębieniach problemach z zatokami. Ponadto jako ziele przywracające siły po przebytych chorobach przy przemęczeniu po długim marszu lub bólach nóg można nacierać maścią lub olejkiem działa łagodząco.

Na otyłość związaną z nie wydalaniem wody można zrobić sobie grzańca z pół słodkiego wina zagotowanego z indian tea i 2-3 razy dziennie po 1 kubku przynajmniej do czasu aż mocz będzie miał jasny kolor.To także częściowo oczyszcza nerki i pomaga wątrobie.

Uważają że jest to ziele bardzo pomocne kobietom i dzieciom oraz dorastającej młodzieży.

Drugą grupą nie tyle ziół co roślin są wszelkie odmiany kukurydzy łącznie z ich świętą koloru ciemno-granatowego (nasiona) lub w Południowej Ameryce czarną.

Z kukurydzy do leczenia stosuje się tzw włosy oraz kwiaty włosy stosuje się jako środek moczopędny a kwiaty jako oczyszczający a jednocześnie odchudzający.

W Peru z nasion czarnej kukurydzy robi się napój fermentowany przez 1-2 doby zwany CI-CIA(Chi-Cha) pije go się z dodatkiem soku truskawkowego pierwszy kufel następny z cynamonem a jak komuś mało to trzeci z piwem korzennym.

Następnie często stosowanym zielem jest jemioła. Tutaj rosnąca głównie na cedrach i juniperach - odmiana z rodziny jałowców. Wykonuje się maść z dojrzałych jagód jest dobra zwłaszcza na odmrożenia i to nawet starsze. Herbata z liści jemioły jest bardzo dobra na przywrócenie balansu przemiany materii  pobudza wiele gruczołów w tym trzustkę więc działa podobnie jak peruwiańska CUTI-CUTI  czyli normuje wydzielanie insuliny. Poprawia ponadto balans hormonalny. Jest też dobrym środkiem hamującym krwawienia wewnętrzne jak jelitowe czy płucne jest jednym ze składników mieszanki na regulacje ciśnienia “Anaji Yilbeazh”

Normuje ponadto prace serca  ,kobiety stosują ja przy dolegliwościach kobiecych i problemach z przekwitaniem np sok świeży leczy niepłodność ponadto wzmacnia system obronny organizmu u wszystkich i uodparnia kobiety przeciwko rakowi piersi.

Jemioły nie należy gotować robimy wyciągi na zimno wodne lub alkoholowe tak samo maść czy olejek (można użyć eukaliptusów lub Jo Joba olej z jagodami lub sokiem) robimy na zimno.

Podobnie przyrządzamy nalewki, maści, wyciągi, olejki czy herbatki z juniperu na zimno aby  nie tracić sporo enzymów i aktywnych substancji eterycznych.

Następnym bardzo rozpowszechnionym wśród naszych Indianin z Arizony jest SAGE czyli szałwia z rodziny Salvia na naszym terenie występuje około 200 gatunków. Sporo z nich używa się w najprzeróżniejszych ceremoniach np jako “tytoń” do fajki ceremonialnej w postaci mieszanek nazywanych (Bless Way Mountajn Tabaco, Living Way Mixs, Charrapral Mix itp)

Służy także w postaci wiązek do oczyszczani ze złych energii  pomieszczeń przedmiotów ludzi czy zwierząt przez okadzanie.

Podobnie stosuje się w Peru ma wiele zastosowań. Sporządzają tam dobre nalewki na płukanie gardła i nadmiar potliwości zwłaszcza dla turystów w dżungli ale nie tylko szałwie.

Indianie stosują herbatkę z szałwii górskiej (High Mountain Sage) na porażenie słoneczne, przy niedomaganiach wątroby, problemach z limfą i węzłami chłonnymi a także gdy komuś ręce drgają. Mówią że podobnie jak (Rajning Sage) doskonale oczyszcza krew, pomaga na gazy żołądkowe i wzdęcia. Pomaga na chroniczny kaszel i usuwa śluz z płuc a nawet z oczyszcza z niego żołądek. W ogóle działa korzystnie na cały układ trawienny. W puszczy ale i tutaj gdy nas pogryzą owady to na te miejsca wystarczy rozetrzeć świeżych liści szałwii a jak nie mamy pod ręką to trochę maści lub olejku ona wyciąga toksyny którymi nas obdarzają np komary i inne owady. Doskonale nadaje się jako okłady na trudno gojące rany ropne, na gardło powiększone migdałki czy ropne zęby tutaj olejek lub parę kropelek nalewki szybko wyciąga ropę. Kobiety stosują ponadto nasiadówki na choroby kobiece.

Jest używana przede wszystkim jako przyprawa głównie  do zupy kukurydzianej na mięsie no i w ogóle do tłustego baraniego mięsa,tak że jest to najbardziej rozpowszechniona grupa ziół.

Następnie spore zastosowanie głownie kulinarne ma nasz mlecz polny zwany po prostu dmuchawcem sporządza się z niego sałatki, dodaje się do Indian taco na co używają całe rośliny.

Według nich poprawia prace wątroby i trzustki czyli łagodzi skutki cukrzycy. Tak samo przy załamaniach i rozstroju nerwowym. pomaga także przy nieprawidłowej przemianie materii a nawet łagodzi bóle reumatyczne działa oczyszczająco na krew i wspomaga układ nerkowo-moczowy. Ma wiele innych zastosowań Indianki stosują maści i olejki zimą a latem świeże napary do pielęgnacji skóry i na poprawę wzroku.

Można by się rozpisywać wiele na temat naszych pomocników ze świata roślin tak często traktowanych jako chwasty deptanych niszczonych zwłaszcza tu w stanach, bo trawnik musi wyglądać ładnie mieć jednakową trawkę więc opryskuje się wszystkie chwasty jak mlecz, krwawnik, szałwię, babkę czy skrzep jako coś szpecącego nasz dywanik trawnikowy.

W Polsce jest tych ziół o wiele więcej tak samo niszczonych przez “nowoczesne”rolnictwo jako chwasty bo do tego dochodzą mięta czy choćby tak popularna pokrzywa która ma bardzo wiele cennych właściwości leczniczych. Herbata z niej doskonale reguluje ilość cukru działa doskonale na nerki (oczyszcza piasek) pęcherz w ogóle poprawia pracę prawie wszystkich organów wewnętrznych doskonała na żołądek zwłaszcza wrzody i cały układ trawienny.

Na układ oddechowy a zwłaszcza płuca normuje naszą florę bakteryjną układu pokarmowego przede wszystkim posiada dużo łatwo przyswajalnego żelaza dla każdej grupy krwi dlatego jest idealna przy przemęczeniach znużeniach zwłaszcza po zimie no i wyczerpaniu energetycznym czy nerwowym idealna po czterdziestce gdzie nasza sprawność fizyczna i umysłowa spada.

Pomaga w anemii i przy problemach z woreczkiem żółciowym przy chronicznych migrenach i przewlekłych bólach głowy tak samo przy sklerozie i zwężeniu naczyń wieńcowych.

Ma o wiele więcej zastosowań między innymi wzmacnia system obronny może nie tak sprawnie jak Uno De Gato czyli Vilcacora (Uncaria Tomentosa) ale jest w Polsce łatwo dostępna świeża a przez to bardziej skuteczna zwłaszcza przy raku jelita grubego czy żołądka herbatka ze świeżych pokrzyw na pewno pomoże a nigdy nie zaszkodzi. Do suszenia najlepsze są wiosenne pokrzywy przed kwitnięciem im młodsze tym lepsze. Ostatnio dowiedziałem się że występuje na terenie rezerwatu w Colorado i jest bardzo rzadko występującym zielem dlatego uważają prawie za roślinę świętą ze względu na swoje właściwości. Wczesną wiosną zbierają młode listki po parę z każdej roślinki jednocześnie prosząc we wcześniejszej porannej ceremonii o użyczenie swej wzmacniającej mocy ducha pokrzywy zwanej przez nich Hasi-wake. Zbierają jak najwcześniej zaraz po wschodzie słońca każdy po 2 garście, potem drobno kroją i zalewają swoim słabym bimbrem Moon Shine około 1qt (0,9 litra) i przechowują w zacienionym miejscu do okresu jesienno zimowego wtedy wieczorem gdy czują się osłabieni lub podziębnięci to przed snem po3-5 oz. około 30-50 gram popijając indjan tea. Jest to idealny środek zapobiegawczy przeciwko tej chorobie cywilizacyjnej naszego wieku. Więc nie niszczmy jej bezmyślnie.  Żałować należy tylko że u nas nie rośnie. To samo z piołunem czy Perzem (Agropyrum Repens), który ma nie mniej właściwości leczniczych i też go tu nie ma.

Ponadto idealną rośliną o właściwościach leczniczych a występującą prawie wszędzie gdzie trochę wody jest TATARAK przez Indian zwany Calumus Root z rodziny Acorus. Działa podobnie jak Indian tea czyli dziki rumianek dodatkowo kłącza regulują zawartość kwasów żołądkowych i normuje pracę jelit wątroby woreczka żółciowego, śledziony czy trzustki. Pomocny przy biegunkach zwłaszcza krwawych poprawia apetyt itp.

Indianie w swych mieszankach używają także korę dębu, wierzby czy brzozy tak samo liście z tych drzew oraz pączki sosny czy topoli zwanej Caton Wood no i wiele innych.

Myślę że słusznie podają mieszanki aby wzmocnić działanie - bo rozregulowany nasz organizm często potrzebuje więcej składników do doprowadzenia do harmonii i balansu.

Dobierają na podstawie podobieństwa energii. Oni to widzą po aurze jeśli można to tak nazwać danych roślin. Mi czasami udaje się wyczuć sprzeczne działanie gdy jak twierdzą aż iskry lecą  pomiędzy tymi roślinami tak się ze sobą “kłócą”. Ale za to dość łatwo mi przychodzi określić wahadełkiem współgranie lub przeciwne wręcz wrogie energie oraz czy dane zioło jest dobre w danej chwili dla konkretnej osoby. Najlepiej jak mieszankę dobierać indywidualnie dla danej osoby aby była w harmonijnej współzależność pomiędzy poszczególnymi jej składnikami a daną osobą.

Mam  mnóstwo opisów szczegółowych zastosowania poszczególnych ziół a co do mieszanek to każdorazowo sporządza uczeń indywidualnie choć od swego nauczyciela dostaje już gotowe na pewne dolegliwości i te przechowuje w (Medicine Bag) w woreczkach ze skóry sarniej.

Sam posiadam około 20 takich mieszanek o dziwnych nazwach jak Spinder, Big Red, Thunder Lighting, Yes, ee Yanee i inne. Właściwego składu i proporcji ziół w danej mieszance nie znam ogólnie jedynie jestem zorientowany na tyle co mi powiedziano, wiem jedynie do czego służy i jak i kiedy ją zastosować co uważam że na razie na tym etapie to i tak dużo.

 

Rozdział 3

Inne Czynniki wpływające na dysharmonię.

Środowisko.

To gdzie i jak mieszkamy  i w jakich warunkach pracujemy jest bardzo ważne dla naszego samopoczucia i zdrowia.

Moje obserwacje zaczęły się dość wcześnie jeszcze w dzieciństwie które spędzałem w śród lasów i bagien puszczy rzepińskiej.

Nieraz chodząc ścieżkami wydeptanymi przez zwierzęta do wodopoju zauważałem nagłe przeskoki (brak ciągłości śladów). Gdy stawałem w takich miejscach czułem się nieswojo, nogi jakby drgały i dziwny”prąd” przechodził po całym ciele zauważyłem że pies wyrywał się w takim miejscu a przytrzymany siłą skomlał. Później zacząłem zauważać dziwne pasy słabiej rosnącego zboża i w takich miejscach to samo odczuwałem. Gdy podrosłem zacząłem uczęszczać do Technikum Leśnego w czasie praktyk przy pielęgnacji szkółek z sadzonkami zauważyłem podobne zjawisko na pytanie czym jest to spowodowane jeden ze starych leśników odpowiedział ze to cieki wodne podziemne to powodują wyjaśnił że cała ziemia jest tak jak nasz organizm zasilany krwią która coraz mniejszymi naczyniami dociera do każdej komórki tak i woda w ziemi dociera  do wyznaczonych przez matkę naturę miejsc tam gdzie jest jej nadmiar to odpływa aby potem wydostać się na powierzchnie tworząc mniejsze lub większe źródełka zasilające strumyki a dalej rzeki.

Niektóre z tych podziemnych “strumyków” przeciskając się przez podłoże piaszczyste powodują tarcia i wyzwalają sporo negatywnej energii, tak niekorzystnie działającej na sporo zwierząt roślin a przede wszystkim ludzi. Jeżeli zwierzęta natychmiast takie miejsca wyczuwają to tylko bardzo wrażliwi ludzie odbierają to natychmiast inni wolniej a spora część pozornie wcale nie reaguje ale do czasu aż organizm zaczyna wypadać z balansu gdy nad takim miejscem dłużej przebywamy (praca, łóżko, dom).

Te małe podziemne strumyczki  są bardzo potrzebne gdyż utrzymują właściwą wilgotność danego miejsca odprowadzając nadmiar wody z opadów a nawilżając inne miejsca gdzie tych opadów jest mniej “dbają” o równowagę w glebie.

Jest sporo roślin co lubi takie miejsca a i koty  czy pszczoły wprost je uwielbiają w ulu na takim miejscu pszczoły będą miały więcej miodu i będą dorodniejsze. Zwłaszcza jeśli jeszcze będzie to skrzyżowanie podziemne takich strumyków przez niektórych zwanych ciekami.

Potem gdy byłem już w USA i zacząłem pracę na Farmie w Henley Mo, to zauważyłem w tak zwanej oborze otwartej że na pewnych stanowiskach krowy się nigdy nie kładą wolą płożyć się obok na przejściu nawet na betonie, w takich miejscach stwierdzałem silne mrowienie w nogach i rękach. Farmer miał 2 konie do przejażdżek w nowej stajni był zawsze problem z wiązaniem jednego z nich młodszego nie chciał wchodzić uciekał do starej stajni.

Raz stanąłem na jego miejscu coś naprawiając i poczułem znane mi mrowienie próbowałem wytłumaczyć to gospodarzowi ale nie wierzył, twierdził że tamten koń ma takie dziwne fanaberie i jest narowisty i trzeba go się pozbyć. Więc postanowiłem mu pokazać że jest inaczej spróbowałem wprowadzić starszego co z oporami się udało ale po uwiązaniu po 2-3 minutach zaczął się rzucać wierzgać i rżeć trudno było do niego podejść. Wtedy Bil uwierzył że to niewłaściwe miejsce i trzeba było dobudować nowe miejsce obok i już nie było problemu z młodszym koniem stał się spokojniejszy i więcej weterynarz który dawał mu zastrzyki i pastylki nie był potrzebny. Jeszcze jedno zdarzenie z tej Farmy: Na górce stała stara szopa na sprzęt w którą w każdą burzę waliły pioruny częściowo nadpalona. Wokół dość blisko były wyższe drzewa i w żadne nigdy nie trafiały pioruny tylko się zawzięły na tą nieczynną ruderę.

Pewnego dnia przyjechała ekipa ze sprzętem do poszukiwania wody bo zaplanowano nowa studnie. Chodzili mierzyli oglądali mapy itp potem wiercili i to nawet w paru miejscach na głębokość nawet 200ft. i niewiele lub nic. Stara studnia była 80 ft ale miała za małą wydajność.

Postanowili ją pogłębić i stwierdzili że woda “uciekła” to znaczy było teraz jej o wiele mniej. Zrobiłem niby różdżkę z 2 metalowych wieszaków i chodząc po działce największe wychylenie uzyskiwałem w narożniku starej szopy choć stała na lekkiej górce. Gdy im powiedziałem to zaczęli się ze mnie nabijać że na górce itp. Ale gospodarz pomny historii z koniem kazał wiercić w tym narożniku po rozwalenie szopy i o dziwo woda była na 65 ft czyli około 20 metrów.

I to o dużej wydajności wtedy gospodarz sobie przypomniał że zrezygnował z tej szopy nie tylko przez burze ale zawsze tam się gnieździły dzikie pszczoły których nie można było wypłoszyć w żaden sposób a gdy się udawało to inne zaraz na ich miejsce przylatywały.

Kiedyś pod koniec mego tam pobytu zawiózł mnie do swego brata do sąsiedniej farmy w odwiedziny bo jego brat choć o 7 lat młodszy od czasu jak postawił nowy dom 2 lata wstecz czuje się coraz gorzej i właściwie lekarze nie wiedzą co mu jest rano wstaje zmęczony czasem zasypia przy pracy w dzień pokłada się byle gdzie bo twierdzi że jest osłabiony.

Rzeczywiście wyglądał przygnębiony opadnięty z sił i dużo starzej od Bila mego gospodarza.

Mówi że może niedawna śmierć żony ma na niego taki wpływ a w ogóle od czasu przeprowadzki tutaj to jakoś wszystko się psuje córka też zaczęła chorować na raka piersi nawet jedna pierś jej wycieli i wyprowadziła się do miasta nie chce nawet tu przyjeżdżać, bo twierdzi że ten dom musi być chyba przeklęty bo tu się czuje fatalnie nawet go 2 razy pastor wyświęcał i to nic nie zmieniło.

Kazałem mu pokazać sypialnie, gdy tylko wszedłem to mną zatelepało aż ciarki po całym ciele to samo choć nieco słabiej w byłym pokoju córki nad łóżkiem wahadełko tak wirowało ze wyrwało się z odrętwiałych palców. Myślał że go robię w konia więc kazałem mu przynieść nocną lampkę i postawić w tym miejscu i zapalić po 2-3 min. żarówka pękła z hukiem wymienili drugą i trzecią i to samo mało im było to przyniosłem radio tranzystorowe co grało w kuchni po paru minutach zaczęło charczeć i umilkło potem naprawa była nie opłacalna.

Dopiero brat bila sobie przypomniał ze w jego sypialni miał na ścianie nad łóżkiem lampę i tam nigdy żarówki długo się nie paliły wezwał nawet elektryka co robił tę instalację  że cosik sknocił ten nie wierzył przyniósł parę nowych żarówek wymieniał oprawki  i jedna to nawet pękła mu w ręce jak wkręcił zabłysła tylko i z hukiem się rozleciała i trzeba było go wieźć na opatrunek i założyć parę szwów. Potem założył kinkiet  o parę stóp dalej i już nie było problemu.

Powiedziałem niech na parę dni przeniesie się do dining room z łóżkiem i zobaczy czy się lepiej poczuje. Po 2 tygodniach przyjechawszy z butelką rozradowany i jakby odmłodniały że teraz śpi całe noce rano wstaje rześki nie bierze żadnych tabletek ma doskonały apetyt i energia go po prostu rozpiera nigdy by w to nie uwierzył że to tylko wodą pod ziemią może tyle kłopotu narobić. Sobie przypomniał że to był pomysł budowy w ty miejscu jego zięcia najpierw sami tam mieszkali ale ciągle były kłótnie aż po paru latach się rozstali, więc powiększyli i odnowili i zamieszkali razem z córką  chyba na złość swej żonie bo ona od samego początku krakała że coś tam niedobrego siedzi, no ale uważał to za babskie gderanie, aż go samego dopadło.

Nie wiem jak się jego losy potoczyły gdyż wyjechałem wkrótce do S.Louis Mo.

Potem gdy pracowałem w magazynie przy sortowaniu podkoszulek stwierdziłem że w miejscu którym stoję coś jest nie tak próbowałem to wyjaśnić memu współpracownikowi ale wyśmiał mnie. Więc po lanchu powiedziałem to zamienimy stanowiska i zobaczymy. Przez 2 godziny trwał dzielnie ale widziałem że się wierci i kręci i coś mu nie pasuje. Pod koniec zmiany nie wytrzymał poleciał do Bosa że nie chce w tym miejscu pracować i nie umiał wyjaśnić czemu.

Na drugi dzień zmieniono nas z inną parą i widzieliśmy podobne zjawisko co z nami po tygodniu nikt już w tym miejscu nie chciał być.

Indianinie twierdzą że beton na podłodze choćby przykryty płytkami PCV czy Carpetem jest bardzo niekorzystny dla zdrowia. Oni w swych hoganach stosują na podłoże szlakę powulkaniczną przesypywaną piaskiem z rzek lub strumieni a na końcu robią klepisko z gliny zmieszanej z tym samym piaskiem to wszystko dobrze ubite i grubości około 2 ft.czyli 60 cm.

Na ściany używają kamień polny lub teraz drewno z junipera lub cedru dach uszczelnianych wiązkami z  wysuszonej i zaplecionej trawy zmieszanej z gliną wejście jest zawsze skierowane na wschód aby poranne słońce mogło dostarczyć jak najwięcej energii.

Śpią nogi na wschód albo na północ a głowa na południe.Mówią że słońce daje nam najwięcej energii od wschodu do wczesnego przedpołudnia  latem do 9 zimą do 11 rano.Wtedy powinniśmy wykonywać gro prac przy uprawie pielęgnacji i zbiorze zwłaszcza ziół i warzyw.

Ponadto uważają że w miejscu gdzie śpimy nie powinno być w ścianach żadnych czynnych przewodów elektrycznych a nawet telefonicznych zwłaszcza w pobliżu łóżka może być jedynie oświetlenie górne. Jeśli mamy zamiar stawiać dom to najlepiej z surowców naturalnych jak kamień, drewno, piaskowiec, glina nawet w postaci cegły itp. A podłoga powinna być koniecznie zwłaszcza w sypialni z drewna przykryta naturalnym dywanikiem aby od czasu do czasu można go było wytrzepać i przewietrzyć ot samo powinniśmy czynić z pościelą czy kołdrą lub kocem a nawet w słoneczny dzień raz w tygodniu z materacem. W ogóle są zwolennikami suszenia prania albo przynajmniej dosuszania na słońcu i częstego wietrzenia pomieszczeń w których dużo przebywamy. Tam gdzie odpoczywamy nawet w dzień okna powinny być zasłonięte i aby pomieszczenie  było wyciszone maksymalnie jak to jest możliwe. Sypialnia niech będzie od podwórka a nie od ulicy aby jak najmniej było hałasu, nie instalujmy tam TV, radia czy komputera. Powinniśmy kłaść się spać najpóźniej 2-3 godzin po zachodzie jednak nie później jak o północy a wstawać o świcie jednak nie później jak o 7 rano to dotyczy też nocnych Marków a nie tylko skowronków bo ci wstają zazwyczaj wcześnie. Lepiej uciąć sobie popołudniową krótką drzemkę 15-30 minut dla regeneracji sił niż męczyć się całe popołudnie.

Dla kogoś co wiele godzin spędza w biurze pracując głównie umysłowo i mając mało ruchu dla równowagi trzeba minimum 1 godzina pracy aktywnej fizycznej na świeżym powietrzu na przykład w ogródku czy koło domu itp no i od przynajmniej raz w tygodniu spacer po za miastem trochę dłuższy.

 

Rozdział 4

Nasz pokarm czyli Chleb powszedni...

To co jemy jak  i ile zjadamy jest bardzo ważne dla naszego zdrowia a nawet długości życia.

Gdy ostatnio byłem w Ameryce południowej a zwłaszcza w dżungli zwanej tam Selwą zauważyłem że jej mieszkańcy nie mają problemu z wyżywieniem, mają pod dostatkiem świeżych i dojrzałych owoców czy ryb i innych zwierząt nie muszą magazynować i konserwować pokarmów ani produktów rolnych. Owoce i warzywa wyrosłe tam są bogate w witaminy naturalne, mikroelementy i biostymulatory dlatego że w tej strefie klimatycznej”podzwrotnikowa i równikowa”jest o 30-40%więcej nasłonecznienia niż w strefie umiarkowanej ponadto nie trzeba używać żadnych chemikalia czy to do ochrony lub nawożenia co jest wyjątkowo szkodliwe dla życia i zdrowia gleby, roślin, zwierząt a i nawet tak łatwo przystosowującego się do zmieniających warunków człowieka. Co prawda większość “cywilizowanej” ludzkości zwłaszcza z tych mrowisk miejskich woli oddychać “wspaniałym miejskim” powietrzem w którym można bez trudu zgromadzić prawie całą tablice Mendelejewa pierwiastków.

Tam w trudno dostępnych rejonach przyroda gospodarzy odwiecznie sama człowiek jest jej cząstką. Tam ingerencja nasza jest zbędna nie potrzeba naszej chemii i naszych wątpliwych wynalazków bo wiele z tych gadżetów bez których nie umiemy dziś sobie wyobrazić życia po prostu jest tam niepotrzebnych lub nie spełnia swej roli.

Gleba tamtejsza sama się nawozi i chroni  Nawet okresowe wylewy rzek zalewające potężne obszary dżungli na porę miesięcy w roku są konieczne i wpisane w ekosystem tego rejonu.

Przyśpieszają rozkład ściółki przemieszczają  masy próchniczne użyźniając niżej położone tereny itp. Tam wszystko jest jak dawniej obumarłe części roślin i drzew rozkładane są przez grzyby pleśniowe i bakterie i przemieniane w naturalny kompost a potem próchnicę stanowiąc  pokarm dla nowych lub istniejących roślin rosnących wielopiętrowo, co w dalszym etapie stanowi pożywienie dla zwierząt i tak jest utrzymany łańcuch przetwarzania.

Teraz chciałbym wspomnieć o różnicy pomiędzy deszczowym lasem a dżunglą, jak łatwo odróżnić gdzie się znajdujemy. Jeśli około 100 m od rzeki gdy weszliśmy do lasu i dalej dostrzegamy słońce prześwitujące przez gałęzie to znaczy że to jeszcze deszczowy las

Gdy zaś jest w koło nas tylko zielono i im dalej tym ciemniej to już dżungla tam aż nie dojdziemy do następnej rzeczki czy osady do słońca nie zobaczymy stąd nie trafna nazwa zielone piekło o tysiącu oczach zwierząt i ptaków których trudno dostrzec a jeszcze trudniej uchwycić kamerą na to trzeba wiele cierpliwości no i czasu. Upolować bronią palną prawie nie sposób tutaj najbardziej przydatna jest indiańską dmuchawka no i nieodzowna dobra maczeta i duża wprawa w jej używaniu.”Indianie, prawdziwi wirtuozi w używaniu maczety są zwani  Macheteros”  Dla nich nawet najlepsze obuwie jest niepotrzebne bo tylko utrudnia poruszanie i zachowanie równowagi na śliskim gruncie czy oślizgłych pniach powalonych drzew.

Ale wróćmy do nawozów najlepszym z nich jest tzw obornik ptasi zwany guano jeden z produktów eksportu Peru, pełno go jest w południowej części wysepki koło Pisco i Paracas

Gdy płyniemy łodzią do Balatles island aby podziwiać rezerwat ptaków i fok to widać pomosty do załadunku guano z popielato białych skalistych wysepek, jak wystające szpikulce z wody ,tam przez całe wieki ptactwo odżywiające się rybami zakładały gniazda no i gromadziły nawóz z odchodów. Jest to najlepszy z nawozów do ogródka czy nawet do doniczek ma w sobie prawie wszystko co rośliny potrzebują i nie zawiera pasożytów. Najmniej wartościowy jest nawóz świński dlatego powinno mieszać się nawozy najlepiej z resztkami roślin i odpadkami organicznymi i powinien leżakować czyli dojrzewać przynajmniej rok na stercie.

W naszych warunkach glebę powinno się zasilać jesienią aby zdążyła przy pomocy drobnoustrojów przerobić na próchnicę łatwo przyswajalną dla roślin.

Nawóz sztuczny choć powiększa plony ale wyjaławia glebę czyniąc ja po paru latach martwą prawie bez żadnych mikroorganizmów po prostu niszczy florę i faunę tak bardzo ważną w tym łańcuchu biologicznego obiegu energii. Rośliny co prawda łatwo przyswajają azot, fosfor czy inne składniki z nawozów sztucznych i te nie przetworzone pierwiastki dostają się w końcu do truciciela zasilając jego organizm obcymi nieprzyswajalnymi cząstkami zamiast mikroelementami które nam są tak bardzo potrzebne. Ziemię którą zaczęliśmy karmić i ochraniać w ten sposób już najczęściej nie da się  uratować trzeba ją “karmić”stale aby wydawała te zdegenerowane i podtrute plony. Widać to najlepiej tu w USA kraju który produkuje najwięcej tej zdegenerowanej żywności a nawet genetycznie modyfikowanej i radioaktywnie konserwowanej. Nigdzie na świecie nie ma tylu ludzi z nadwagą i tylu co mają problemy z układem trawiennym, krążeniem i rakiem jak tutaj. Tych parę pokoleń wytwożyło ludzi można ich nazwać hybrydy większość z nich już nie potrafi strawić naturalnej żywności widać to gdy pojadą choćby do Meksyku nie mówiąc o południowej Ameryce. Woda musi być butelkowana i to najlepiej z etykietką USA lub gwarantowanej firmy jedzenie najlepiej Fest Food bo pewne.

Cokolwiek naturalnego to prawdziwa rewolucja w żołądku no i w najlepszym razie silna biegunka ale tak już jest jak ktoś przez parę pokoleń zajada coraz bardziej zmodyfikowany

“Frankensztajn Food” bo taniej bo  w supermarketach na przecenie itp. Jest mi przykro gdy 3 lata temu odwiedziłem stary kraj zauważyłem coraz więcej importowanego ładnie opakowanego ale biologicznie prawie bez wartości pożywienia. Na zieleniakach pełno pięknie wyglądających owoców sztucznie dojrzewanych i odpowiednio konserwowanych,przetworów mlecznych z Unii.

Moi znajomi się tym zachwycali i dziwili się że szukam czegoś rodzimego że kupuję jabłka nędznie wyglądające nawet podgniłe czy robaczywe. A nie piękne z importu nawet nie spojrzę. Że zajadam się salcesonem co nawet pies nie chce itp.

Przeraża mnie perspektywa że ziemie czynne bo wiadomo za komuny wieś nie miała za dużo pieniędzy na nawozy teraz chce się szybko dotruć chemią na wzór i według standardów unijnych. A przecież jest tyle naturalnego nawozu co prawda wymagającego więcej pracy jak torfowiska, szlam rzeczny, kompost, odpady z tartaku przemielone. Teren Żuław czy nadnotecki i nadodrzańskie bagna ile tam bogatego w naturalną florę bakteryjną naturalnego nawozu.

Ponadto zarastające jeziora czy zamulające się tamy i stopnie wodne, owszem jest trudniejsze wydobycie i transport ale mamy przecież niby wysokie bezrobocie a taka żywność sprzedaje się coraz lepiej i drożej na całym świecie a zwłaszcza w krajach Unii, gdzie jest nie wiele gleb nadających się do odnowy biologicznej i tym samym produkcji zdrowej żywności.

Ten zachwyt zachodem już kosztuje Polskę zwiększoną ilością zachorowań na tzw choroby cywilizacyjne w tym układu pokarmowego, krążenia no i wszelkie odmiany raka.

No i coraz więcej ludzi walczy z nadwagą przy pomocy najprzeróżniejszych diet cud.

Oszczędza na jedzeniu a nie na zdrowiu a leczenie nawet to objawowe jest zwłaszcza po reformie służby zdrowia coraz droższe i mniej skuteczne, gdyż lekarze zajęci walką z kasami chorych i papierkowa pracą oraz źle pojętą oszczędnością związaną ze zbyt skąpymi środkami oraz nawałem pacjentów coraz mniej czasu im poświęcają, nie mając czasu na dochodzenie przyczyny choroby. Podają coraz silniejsze środki najlepiej antybiotyki a już na pewno aleopatczne czyli martwe biologicznie ciała obce działające uderzeniowo a nie bawią się w zioła. A jeżeli już to w kapsułkach dobrze udoskonalonych z wypełniaczami itp .Z resztą większość z nich nie ma o tym zielonego pojęcia bo i skąd przez ostatnie lata na studiach o tym się nie mówiło uważając to za przeżytek i że to dobre dla znachorów lub starych wiejskich babek.

Ponadto pomału wymiera pokolenie starych farmaceutów umiejących sporządzać mieszanki i mikstury czy maści z ziół młodsze pokolenie nie jest tym przeważnie zainteresowane.

Ponadto brak zaplecza dobrze przeszkolonych i uczciwych zbieraczy (brak zapotrzebowania i niska płaca). Op serwuje to jakie emocje w  środowisku  lekarsko farmaceutycznym powoduje nazwa Vilca cora czyli Uncaria Tomenoza lub nazwa handlowa Una de Gato. A prawie nie mówi się o ziołach wstępnego oczyszczania jak  Manayupa (desmodium molliculum) czy Flor de Arena (Tiquila paronychiodes) lub Hercampuri. Każde z tych roślin oczyszcza i przygotowuje do właściwej kuracji  ale są jeszcze wspomagające i wzmacniające jak choćby Maca  posiadające łatwo przyswajalne białko, magnez, potas, żelazo, sporo fosforu, sód, cynk, chrom, krzem, jod, no a przede wszystkim wapń nie mówiąc o witaminach grupy A czy B1, B6, B12. Ponadto naturalne sterydy alkaloidy, taninę, glikozydy, samponiny i wiele innych składników.

Wiele z tych skutecznie działających ziół andyjskich pochodzących głównie z Peru jest najskuteczniejszych tam na miejscu podawanych na świeżo albo nawet wywaru z suszu ale do tego wpływ na leczenie a właściwie uzdrawianie albo przywracanie do harmonii naszego organizmu ma obcy język inne środowisko nieskażone inne powietrze klimat otoczenie czysta woda i naturalna świeża żywność (tam prawie nie używa się lodówek czy zamrażarek ani kuchenek mikrofalowych. Wszystko dostarczane jest do restauracji świeże parę  razy na dzień.

Dlatego efekty leczenia gdzie indziej są o wiele słabsze lub znikome zwłaszcza kapsułkami czy ekstraktami. Mogą czasem zahamować rozwój choroby lub podleczyć a czasem i wyleczyć.

Ale będzie to terapia mniej skuteczna zwłaszcza w zaawansowanym rozwoju choroby.

Ale tu i tradycyjna medycyna jest też często bezsilna. Widziałem kartoteki w IMET (instituto de Medicina Traditional) zaraz koło lotniska w Pucallpa czy w Iquitos, rozmawiałem z lekarzami no i Curanderos jeden z nich Carlos z plemienia Tikuna był moim pierwszym przewodnikiem i nauczycielem w czasie 3 dniowej wędrówki na przełaj tylko we dwójkę przez Selvę (dżunglę)

Pokazał mi wiele roślin drzew i krzewów mówił sporo o ich zastosowaniu no i co najważniejsze jak przeżyć w dżungli bez zapasów a nawet wody targanej ze sobą. Z jakich lian można pić sok jakich krzewów unikać nie dotykać bo silnie trujące jak się bronić przed anakondą jak zaatakuje jak sporządzić w miarę bezpieczny nocleg na drzewie czym się odżywiać jakie owoce jeść a jakich unikać. Co prawda wiele reguł znałem jeszcze z Polski a potem tu z rezerwatów ale wiele było nowością. Z komarami, wężami  to byłem obyty od dzieciństwa a z małpkami czy krokodylami i innymi szybko się zaprzyjaźniłem. Dżungla, myślę, że po paru minutach przyjęła mnie jak swojego członka biosfery. Byłem jakby zwykłym jej mieszkańcem nie czyniącym   większego zamieszania swą obecnością, zresztą w tych okolicach biali są sporadyczną rzadkością.


 


Artykuły powiązane:
  • Nietypowy Pacjent
  • Najtaniej i najlepsze zioła kupisz u nas
  • Co i jak powinniśmy spożywać
  • Czosnek pospolity (Alłium sativum L.) Inne nazwy: białe ziele, czosnek domowy, czosnek kuchenny, czosnek siewny, czosnek ogrodowy, Angielska: Garli…
    ', 270);" onmouseout="hidettip();">Czosnek
  • Cebula zwyczajna   (Ałlium cepa L.) Inne nazwy: dymka, skulibaba, cebula ogrodowa. Angielska: Onion. Francuska: Oignon. Niemiecka: Zwiebel. Rosyj…
    ', 270);" onmouseout="hidettip();">Cebula

Poprawiony: środa, 05 października 2011 15:13
 

Komentarze 

 
0 #1 Gość 2008-01-01 13:41
Ciekawe!
Cytować
 

Dodaj komentarz



Odśwież