Medycyna naturalna
Fitoterapia na dzisiaj
- Szczegóły
- Utworzono: środa, 25, maj 2011 11:12
- Mitch Sobczak
Fitoterapia na dzisiaj
Jak to właściwie jest czy istnieją różnice w efektach leczenia roślinami peruwiańskimi w postaci tabletek , kapsułek, a odwarami czy nalewkami z kory, korzeni i liśćmi tychże roślin leczniczych?
Badając fitoterapię peruwiańską i nie tylko dobry obserwator może dostrzec, że w Peru rośliny lecznicze od wielu wieków stosowane są przede wszystkim w formie odwarów, nalewek i naparów, chociaż także i w innych formach – na przykład soków roślinnych, otrzymywanych przez nacinanie roślin lub wytłaczanie z nich soków albo żywic, ewentualne maści.
Teraz w Peru od kilkunastu lat wdrażany jest projekt połączenia tradycyjnej wiedzy Curanderos, Szamanów oraz zielarzy i naukowej, akademickiej wiedzy lekarzy klinicystów. Na co dzień od wielu lat w czasie moich częstych wyjazdów do Ameryki Południowej głównie w rojony andyisko-amazońskie stykałem się na co dzień z tradycyjnymi metodami leczniczymi oraz zapobiegawczymi miejscowych Indian. Oni stosują leki roślinne w naturalnej formie. Kapsułki, pigułki, saszetki , ekstrakty są formami nowoczesnymi. Ich domniemaną zaletą jest przede wszystkim łatwość przyjmowania i przesyłania oraz przechowywania..
Uważam jednak, że nie wszystkie rośliny lecznicze mogą być w ten sposób preparowane. Np Uno de Gato, Tahuari , Uvos, Chuchuwashi, Pinco-Pinco i tym podobne pochodzenia korowo- łykowego powinny być gotowane albo w celach profilaktycznych robione z nich nalewki na 40% dobrym alkoholu lub winie najlepiej ziołowym. Po to aby, aktywne związki mogły się uwolnić i właściwie działać . Jest jeden wyjątek to Hercampuri miejscowi nazywają ją gorzką herbatą i dla bardzo wrażliwych ludzi lepiej pakować ją do kapsułek. Wiem że dzisiejsza medycyna a zwłaszcza farmacja chętnie produkuje wszelkie ekstrakty, kapsułki itp, które w porównaniu z naparami czy odwarami są łatwiejsze do przyjmowania, dlatego że nie trzeba ich każdorazowo przygotowywać. Ma to swoje zalety dla ludzi leniwych i nie systematycznych oraz tych co nie mogą przyjmować za dużo płynów. Mają mniejszą objętość co ważne przy przewozie lub wysyłce ponadto nie potrzeba na nie zezwolenia z INRENA na przesyłkę,co jest wygodne wielu dystrybutorom w Peru jak i gdzie indziej .Jednak uważam że działanie ich jest o wiele słabsze zwłaszcza w bardzo zaawansowanym stadium choroby. Jednak decyzje z jakiej postaci chcę korzystać pacjent zależy od konkretnych potrzeb i decyzji prowadzącego zielarz czy lekarza. Większość lekarzy a zwłaszcza młodszych jeżeli już to woli przetworzone preparaty czy kapsułki. Choć co mnie i innych bardzo cieszy coraz więcej lekarzy bardziej otwartych woli zioła w formie naturalnej jak łyko, kora, oleje czy susz z liści roślin. Osobiście wolę tradycyjne naturalne sposoby choć bardziej kłopotliwe.
Wszak leczenie roślinnymi wywarami, naparami,nalewkami, roztworami, maściami itp. znane było od zarania ludzkości. Kolebką fitoterapii, jedynej wówczas i przez długie wieki niezastąpionej praktyki medycznej, był Egipt i Peru oraz Chiny. Odnaleziony w XIX w. tzw. Papirus Ebersa zawiera niemal 900 recept zalecanych przez egipskich kapłanów w przypadkach najróżniejszych chorób i dolegliwości. Znajomość roślin leczniczych przeniosła się stamtąd do Babilonii i Asyrii – jak mówią dokumenty sprzed 3 tys. lat – a później do Grecji i Rzymu. To samo działo się w Chinach za czasów żółtych cesarzy no i w Peru w starych przed inkowskich kulturach sięgających pomad 20 tyś. lat. Dopiero tam zaczęto fitoterapię wyprowadzać ze świątyń, wyzwalać z przesądów i zabobonnych rytuałów. Pierwsi lekarze świeccy pojawili się w Atenach. Byli nimi wykształceni przyrodnicy i filozofowie. Walką o naukowy – w sensie wolnym od magii – charakter lecznictwa wsławił się słynny matematyk Pitagoras. Tak stopniowo zamierały mity, gusła i czary lecznictwa.
Roślinne talizmany, takie jak: mandragora, którą sławił Homer, czy żeń-szeń powróciły wprawdzie w średniowieczu jako leki owiane tajemnymi właściwościami nadprzyrodzonymi, niemniej i w tym okresie dziejów nie zabrakło pionierskich badań, zgłębiających wiedzę o roślinach leczniczych. W tym czasie rozwijała się farmacja klasztorna, Arabowie zastosowali aparaty destylacyjne, Chińczycy i Hindusi rozpowszechniali preparaty z nieznanych dotychczas Europejczykom roślin azjatyckich. Pierwsi konkwistadorzy przywieźli do Europy rośliny z Peru.
Krokiem w kierunku współczesnej medycyny były badania Paracelsusa, poszukującego w I poł. XVI wieku metod wyodrębnienia z roślin leczniczych tych związków, które oddziałują na organizm ludzki.
Fitoterapia zaczynała odtąd pozostawać w cieniu medycyny bazującej na syntezach ciał organicznych i preparatach otrzymywanych w laboratoriach.
Z tej euforii towarzyszącej lekom syntetycznym wyrwały świat medyczny dopiero dostrzegane objawy skutków ubocznych, jakie niosła z sobą chemia. Skutków często nieodwracalnych dla normalnego funkcjonowania organizmu. Dopiero wtedy zdano sobie sprawę, że w walce o zdrowie człowieka, tak naprawdę, medycyna akademicka wniosła niewiele pożytecznego. Olbrzymie ilości nowych leków syntetycznych wcale nie chroniły ludzkości przed chorobami. Zaczęło się dziać coś przeciwnego. Leki te osłabiając system odpornościowy organizmu, torowały drogę do działania różnego rodzaju bakterii i wirusów. Czyniły organizm bezbronnym wobec powstających wynaturzonych komórek, także wobec zakłóceń w funkcjonowaniu poszczególnych organów.
Do tej pory medycyna tak potężna i jednocześnie coraz częściej tak bezsilna stanęła na rozdrożu. Wielu myślących i poszukujących lekarzy oraz którym na sercu leży zdrowie pacjenta zaczęło zadawać sobie pytania, którędy droga? Coraz więcej spośród nich, pomnych dewizy Hipokratesa, gotowych było skłaniać się ku ziołom, ku nowym badaniom roślin. Wszak one umiejętnie dawkowane nie szkodzą, a ich na powrót odkrywana skuteczność oraz brak skutków ubocznych, zwłaszcza w zwalczaniu chorób nieuleczalnych, i tzw cywilizacyjnych zachęca do poszukiwania więcej informacji na ten temat i nieśmiałych prób Osobiście nie odrzucał bym w czambuł osiągnięć współczesnej medycyny dlatego uważam, że połączenie obu metod da o wiele lepsze wyniki niż działanie osobno.
Wielu lekarzy reprezentujących poglądy akademickie jest nadal opornych wobec naturalnych leków roślinnych. Wiele z leków fito terapeutycznych mimo swojej doskonałości do dziś nie znalazło miejsca w aptekach. Wiele trafiło tam po wiekach. Od 3 tys. lat np. stosowane w indyjskiej medycynie ludowej substancje z drzewa rauwolfia nie były uznawane przez medycynę oficjalną jako lek aż do 1931 roku. Wtedy to dwaj hinduscy chemicy wyodrębnili z korzeni tego drzewa czyste alkaloidy, które następnie poddano wnikliwym badaniom farmakologicznym. Okazało się, że w sposób rewelacyjny obniżają ciśnienie krwi. W dwa lata później znana firma Ciba wyprodukowała z nich niezwykle cenny preparat przeciwko chorobie nadciśnieniowej pod nazwą Serpazil. Prastary lek roślinny zyskał wkrótce powszechne uznanie klinicystów całego świata. 3 tysiące lat o miano leku ubiegała się też chińska bylina żeń-szeń posiadająca właściwości regeneracyjne. Podobnie było z afrykańską i andyjską byliną mandragorą, której korzeń również dziś z powodzeniem stosowany jest w lecznictwie. Innym przykładem może być wiecznie zielone indyjskie drzewo zwane uśpianem różnolistnym. Olejem otrzymywanym z nasion tego drzewa Hindusi od wieków leczyli trędowatych, podczas gdy medycyna akademicka uparcie uważała trąd za chorobę nieuleczalną. Dopiero w 1921 roku zainteresowano się pewnym leprozorium, w którym zanotowano znaczącą ilość uzdrowień w rezultacie stosowania oleju zwanego czaulmugrowym. Mimo nowej kuracji sulfonamidami do dziś olej czaulmugrowy leczy trąd równie dobrze jak sulfonamidy. Ma nad nimi tę przewagę, że jest nieporównywalnie tańszy. Toteż w wielu krajach tropikalnych wciąż zakładane są plantacje uśpianu różnolistnego.
Teraz medycyna z dużym zainteresowaniem spogląda na Andy i Amazonię i odkryte przez polskiego misjonarza Salezjana, Ojca Edmunda Szeligę, (mego pierwszego nauczyciela w Peru) tajniki naturalnych metod leczniczych dawnych Inków. Ich potomkowie przez kilka lat wtajemniczali ojca Szeligę w arkana terapii roślinami, a on skrupulatnie badał je, zlecając analizy biochemiczne laboratoriom uniwersyteckim.
Wcześniej Indianie tylko raz uchylili rąbka najbardziej strzeżonych tajemnic, jakimi były ich własne metody leczenia. Jedną z nich zdradzili dziesiątkowanym w Amazonii przez malarię konkwistadorom. Antidotum na tę nieuleczalną chorobę okazała się kora wskazanego przez Inków nieznanego Hiszpanom drzewa. Sto lat później Linneusz – na cześć żony wicekróla Peru, hrabiny Chinchon, która była pierwszą Europejką wyleczoną z malarii – nazwał zbawienne drzewo chinowcem. Wkrótce jezuici zaczęli eksploatować w Amazonii cudowną korę, a w sproszkowanej postaci zwanej chininą eksportowali ją w świat. Rząd Peru zabraniał bowiem pod karą śmierci wywożenia nasion i sadzonek chinowca. Dopiero po niemal dwóch wiekach niemiecki botanik Hasskarl, na polecenie Holendrów, przemycił sadzonkę chinowca z Peru na Jawę. Stąd głównym producentem kory chinowej jest obecnie Jawa, a chinina do dziś z powodzeniem konkuruje z produkowanymi przeciw malarii lekami syntetycznymi.
60 lat temu polski salezjanin ojciec Szeliga poznał w Amazonii pnącze o właściwościach leczniczych na miarę chinowca. Indianie zwą je Vilcacorą po hiszpańsku Una De Gato (łacińska nazwa – Uncaria tomentosa). Mówią o nim, że jest królem roślin.
Tak jak swe przeciwmalaryczne działanie kora chinowca zawdzięcza alkaloidowi nazwanemu chininą, która niszczy wywołujące chorobę zarodźce we krwi, tak Vilcacora zawdzięcza swą moc aż ośmiu alkaloidom niezwykle silnie działającym antymutacyjnie i antyutleniająco, co stanowi o jej wartości w leczeniu nowotworów.
Uczeni uważają, że musi zwykle upłynąć 20 lat, zanim produkt medyczny pochodzenia roślinnego trafi z lasów na rynek. Jednym z przykładów może być kurara, niegdyś używana wyłącznie w dżunglach, gdzie indiańscy myśliwi zatruwali nią groty strzał. Kurara uzyskiwana z żywicy pewnego pnącza (Chondrodendron tomentosum) jest dziś niezwykle skutecznym środkiem zwiotczającym mięśnie. Farmakolodzy stwierdzili, że zawarty w żywicy tego pnącza alkaloid zwany D-tubokuraryną, ratuje życie osobom cierpiącym na skurcze wywołane przez tężec i paraliż astmatyczny. Dwadzieścia lat po odkryciu tubokuraryny chirurdzy na całym świecie powszechnie jej używają jako bezcennego leku przy operacjach wymagających zwiotczenia mięśni.
Wychodzenie z cienia
W literaturze naukowej istnieje wiele interesujących opisów leczenia chorych, którzy poddawali się klinicznym kuracjom preparatami z vilcacory. Coraz częściej lekarze w prywatnych praktykach lekarskich, zwłaszcza w USA, Kanadzie i Australii stosują Vilcacorę z dobrymi i bardzo dobrymi rezultatami.
Nie tak dawno w Genewie pod auspicjami Światowej Organizacji Zdrowia miała miejsce Pierwsza Międzynarodowa Konferencja Badaczy Uncarii tomentosa. Rezultatem obrad było oficjalne uznanie Vilcacory Uncaria tomentosa za roślinę leczniczą, która powinna być zalecana przez WHO. Na podstawie wyników badań przedstawionych na tym spotkaniu, rekomendacja taka została sformułowana. Podpisali się pod nią profesorowie uniwersytetów i placówek badawczych z krajów uczestniczących w konferencji.
Uncaria tomentosa nie jest „jakąś tam” rośliną, jedną z wielu tysięcy czy nawet milionów. Jest największym spośród odkrytych dotychczas skarbów amazońskiej puszczy – podkreślają uczeni. Ostatnio jeszcze większą furorę robi Tahuari Tabebuia serratifolia znana też bardziej pod brazylijską nazwą Pau d’Arco czy GUANABANA L Annona mariceta L
Fitoterapia inaczej ziołolecznictwo
to metoda leczenia wykorzystująca surowce i przetwory roślinne oraz substancje czynne z nich wyodrębnione w celu osiągnięcia zamierzonego efektu terapeutycznego lub w profilaktyce. Jest to najbardziej rozległa gałąź medycyny naturalnej, a równocześnie najstarsza i najbardziej udokumentowana naukowo.
W ostatnich latach daje się zauważyć rosnące na nowo zainteresowanie fitoterapią. W krajach Europy Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych po kilkudziesięciu latach królowania leków syntetycznych, ponad połowa pacjentów korzysta dzisiaj z porad lekarzy medycyny naturalnej lub wykorzystuje naturalne środki lecznicze w profilaktyce. W Polsce zioła stosuje się od zawsze, między innymi ze względu na łatwy do nich dostęp, nieduży koszt, wielowiekowe tradycje i skuteczność.
Już 2 tysiące lat przed naszą erą w Babilonii i Asyrii znano i wykorzystywano zioła takie jak rumianek, nagietek czy piołun. W słynnym egipskim papirusie Ebersa jako surowce lecznicze wymieniono wśród wielu innych aloes, glistnik jaskółcze ziele, czosnek, miętę i siemię lniane. Około 400 lat p.n.e. w starożytnej Grecji znane już było między innymi działanie maku i ziela krwawnika. W II wieku naszej ery Galen opisał sposób przygotowania takich postaci leku roślinnego jak napar, odwar i nalewka. Do dzisiaj noszą one, od nazwiska swojego twórcy, nazwę preparatów galenowych.
W XV wieku nastąpił swoisty przełom w medycynie. Wtedy to właśnie powstała idea izolowania z roślin leczniczych składników farmakologicznie aktywnych, która praktykowana jest także obecnie. W prawdziwie naukowy sposób zaczęto traktować ziołolecznictwo, gdy w XIX wieku po raz pierwszy z opium wyizolowano morfinę (rok 1803), a z nasion kulczyby strychninę. Następne wydarzenia potoczyły się szybko i dziś powszechnie znane jest pochodzenie chininy, kofeiny, morfiny, papaweryny, efedryny, winkaminy, winkrystyny, winblastyny czy taksolu. Z powodu potwierdzonej skuteczności, dobrej przyswajalności oraz możliwości długotrwałego stosowania bez niebezpieczeństwa niekorzystnych efektów ubocznych stosowano leki ziołowe, jak też odpowiednio dobrane dawki wyizolowanych z nich substancji farmakologicznie czynnych z powodzeniem aż do lat 30. XX wieku.
Synteza pierwszych sulfonamidów w roku 1935 rozpoczęła erę chemioterapii. Wtedy to fitoterapia wraz z badaniami poświęconymi lekowi roślinnemu zostały odsunięte na dalszy plan. Powstawały coraz to nowe, szybko działające, skuteczne jak na owe czasy, leki syntetyczne i dopiero w latach 50. ubiegłego wieku zaczęto zastanawiać się nad konsekwencjami ich stosowania. Stwierdzono, że oprócz działania leczniczego wywołują liczne niepożądane działania uboczne, a nawet mogą powodować pewne schorzenia. Słowem, korzystny efekt nie zawsze przewyższał jednoczesne niebezpieczeństwo ich stosowania. Wielką rozmaitość działań niepożądanych leczniczych preparatów syntetycznych wszyscy znamy, jeśli dokładnie czytamy ulotki informacyjne dołączone do stosowanych przez nas leków. Ich spis często przewyższa objętość informacji dotyczących wskazań preparatu.
W sytuacji pojawiających się wątpliwości w stosunku do stosowania leków syntetycznych, do łask wróciło ziołolecznictwo podbudowane takimi dziedzinami nauki jak fitochemia czy biochemia. Odkryto na nowo właściwości żeń-szenia, miłorzębu, wiesiołka, czy jeżówki.
Definicja leku roślinnego: mówi, że są to środki farmaceutyczne, których głównym składnikiem czynnym są zioła lub ich przetwory i stanowią one ponad 60% jego składu. Tak więc leki roślinne to:
1. wysuszone surowce roślinne (liście, kwiaty, kora, owoce, nasiona) lub odpowiednio skomponowane ich mieszanki przygotowane do bezpośredniego użycia,
2. sporządzone z surowców roślinnych preparaty galenowe (nalewki, wyciągi, maceraty, odwary, napary, syropy),
3. otrzymane z surowca roślinnego farmakologicznie czynne substancje jak na przykład rutyna, kolchicyna, tubokuraryna czy escyna.
Wykazy roślin leczniczych znajdują się w lekospisach (farmakopeach) wielu krajów obok leczniczych substancji chemicznych. Naukowcom pozostało jeszcze wiele do zrobienia. Nic więc dziwnego, że na całym świecie na uniwersytetach, w centrach badawczych odbywają się liczne badania. Poszukuje się wciąż odpowiednich metod ekstrakcji z surowca roślinnego składników farmakologicznie aktywnych, bada się skład chemiczny roślin, prowadzi badania kliniczne potwierdzające działanie na ustrój człowieka. Co więcej, istnieje ciągłe zainteresowanie nowymi surowcami roślinnymi, które mogą znaleźć zastosowanie w terapii. Naukowcy z różnych stron świata na łamach fachowych czasopism wymieniają informacje dotyczące znanych od dawna lub ostatnio opisanych roślin leczniczych. Ilość publikacji dotyczących roślinnych surowców o działaniu leczniczym jest dowodem ich wielkiego bogactwa.
Posługując się terminem fitoterapia, należy mieć na uwadze dwie podstawowe jej dziedziny – tradycyjną i nowoczesną.
Fitoterapia tradycyjna opiera się na wykorzystaniu leczniczym pojedynczych ziół lub ich mieszanek, z tym że wskazane jest dobierać mieszankę do danego pacjenta. poprzez przygotowywanie z nich preparatów galenowych. Każdy z nas zapewne nie raz przygotowywał napar z liści szałwii do płukania jamy ustnej, herbatkę z ziela świetlika na zmęczone powieki czy macerację z nasion lnu w celu ochrony ścian żołądka przed drażnieniem wywołanym nadmiarem soku żołądkowego. Wymienione postaci leku roślinnego są łatwe do sporządzenia, działają łagodnie. Aby wywołały zamierzony efekt, zwykle należy je stosować cierpliwie i długotrwale. Jest to z pewnością jedyna niedogodność z nimi związana.
Fitoterapia nowoczesna zajmuje się wyodrębnianiem z roślin czystych substancji o określonych właściwościach farmakologicznych i znanych cechach fizykochemicznych. Dzięki takiemu postępowaniu dawkowanie leku roślinnego jest dokładniejsze i bardziej skuteczne. W ciągu ostatnich kilkunastu lat wyizolowano z roślin liczne związki farmakologicznie czynne, z czego ok. 400 znalazło zastosowanie w lecznictwie. Wiele z nich ze względu na niedostatek surowca naturalnego lub szczególnie skomplikowaną metodę jego ekstrakcji jest dziś wytwarzanych syntetycznie. Wciąż jednak należy pamiętać, że ich pierwowzorami były naturalne substancje roślinne.
Mówiąc o fitoterapii nie należy zapominać o wykorzystaniu roślin leczniczych w profilaktyce. Niewątpliwą ich zaletą jest też fakt, że biodostępność substancji czynnych zawartych w ziołach jest wielokrotnie wyższa niż w przypadku substancji pochodzenia syntetycznego. Obok substancji aktywnych wywołujących określone działanie farmakologiczne, rośliny lecznicze zawierają witaminy oraz makro- i mikroelementy. Cierpliwe stosowanie odpowiednich mieszanek ziołowych właściwie dobranych ma niezaprzeczalnie pozytywny wpływ na przemiany metaboliczne.
Częste wątpliwości pacjentów dotyczą terapii łączonej, czyli jednoczesnego stosowania leków syntetycznych i surowców roślinnych. Nie stwierdzono, aby takie połączenie było niekorzystne. W początkowej, ostrej fazie choroby, aby wywołać szybki efekt leczniczy najczęściej stosuje się lek syntetyczny, w stanach przewlekłych – roślinny. Zwykle jednak oba rodzaje leków stosuje się równocześnie. Wykorzystuje się w ten sposób także fakt, że preparaty roślinne zmniejszają występowanie i natężenie objawów ubocznych stosowania leków syntetycznych.
Niewskazane – tak w przypadku ziół, jak i innych leków – jest tzw. samoleczenie. Chociaż leki roślinne w większości nie wykazują działania toksycznego, należy pamiętać o takich, w których składzie znajdują się związki silnie działające. Nieprawidłowo stosowane, mogą okazać się toksyczne. Rozpoczęcie leczenia zawsze więc powinno być poprzedzone diagnozą lekarską i kontynuować je należy pod kontrolą lekarza lub doświadczonego zielarza . Warunkiem skuteczności terapii ziołowej jest odpowiedni dobór składników mieszanki oraz jej odpowiednie dawkowanie.
Istnieje ponad 450 000 gatunków roślin, z czego scharakteryzowano pod względem farmakologicznym jedynie kilka procent, a do grupy roślin leczniczych zakwalifikowano do tej pory jedynie ok. 3000, z tego w Europie 600, a w Polsce 250. Obrazuje to, jak niewiele roślin wykorzystuje się w medycynie i sugeruje, jak wielka liczba nie zbadanych dotąd roślin stanowić może jeszcze źródło cennych substancji aktywnych farmakologicznie.
Leukoplakia to nieprawidłowy proces rogowacenia nabłonka błon śluzowych jamy ustnej i przełyku. Jej przyczyny nie poznano, uważa się jednak, że wystąpieniu leukoplakii sprzyjają różnego rodzaju urazy śluzówki, np.: chemiczne (tytoń, alkohol, ostre przyprawy), mechaniczne (ostre brzegi zniszczonych zębów, źle wykonane wypełnienia i protezy), termiczne (zbyt gorące posiłki) oraz elektrogalwaniczne związane z obecnością w jamie ustnej metali (wypełnienia amalgamatowe, korony protetyczne czy mostki).
Początkowo zmiana wygląda jak zmętniały nabłonek, przekształcający się stopniowo w białawe plamy, oporne na ścieranie. Plamy te są początkowo miękkie, z czasem jednak stają się wypukłymi twardymi tarczkami. Nieleczona leukoplakia rozwija się – na tarczkach powstają czerwone rozpadliny i nadżerki, z odczynem zapalnym na obwodzie. Czasem pojawiają się brodawkowate wyrośla. Leukoplakia rozwija się bez bólowo. Niekiedy – zwłaszcza podczas jedzenia czy palenia tytoniu – pacjent odczuwa pieczenie i szczypanie w miejscach wykwitów.
Leukoplakia zaliczana jest do tzw. stanów przedrakowych. Oznacza to stan związany z podwyższonym ryzykiem (5–15 proc.) wystąpienia raka. Ryzyko zezłośliwienia wiąże się z wiekiem pacjenta, nawykiem palenia, pracą w warunkach narażających na styczność z substancjami rakotwórczymi oraz z przewlekłymi urazami i stanami zapalnymi jamy ustnej.
Nim rozpoczniemy leczenie, trzeba jak najszybciej wyeliminować uchwytne czynniki drażniące. Czasem już to wystarcza, by zmiany cofnęły się całkowicie. Jeśli nie, należy wykonać badanie wycinka pobranego ze zmiany i wdrożyć leczenie chirurgiczne (zmrożenie lub wycięcie zmiany) i farmakologiczne.
Radioterapia, obok chemioterapii i chirurgii, należy do radykalnych metod leczenia choroby nowotworowej. Polega na wykorzystaniu promieniowania jonizującego, na przykład promieni rentgena, gamma, radu czy kobaltu, do niszczenia komórek rakowych. W terapii najczęściej wykorzystuje się promieniowanie X (rentgenowskie) oraz gamma. Stosowanie napromieniania wymaga bardzo precyzyjnego ustalenia jego dawki i pola naświetlań, by zminimalizować uszkodzenie zdrowych tkanek. Jest to zadanie onkologów radioterapeutów.
Radioterapię dzieli się na teleradioterapię i brachyterapię. Czynnikiem różnicującym jest tutaj rodzaj stosowanego źródła promieniowania. W teleradioterapii wykorzystuje się wiązkę promieniowania z zewnątrz (z daleka). Brachyterapia polega na umieszczeniu źródła promieniowania bezpośrednio w guzie lub w jamie ciała w jego okolicy.
W niektórych przypadkach, jak na przykład w raku tarczycy, istnieje możliwość dożylnego lub doustnego podawania izotopów promieniotwórczych.
Oprócz leczenia radykalnego radioterapia znajduje też szerokie zastosowanie w leczeniu objawowym. Są to tak zwane napromieniania paliatywne, które stosuje się w przypadkach bardzo zaawansowanego procesu chorobowego. Mają one głównie na celu poprawę jakości życia chorych. Przykładowe, typowe wskazania do takiego leczenia to krwioplucie w raku płuc oraz owrzodzenia nowotworowe skóry.
Stosowanie radioterapii wiąże się, niestety, z występowaniem objawów ubocznych. To głównie one są odpowiedzialne za złe samopoczucie chorych podczas leczenia. Nie można ich uniknąć, są bowiem wynikiem niszczącego działania promieniowania na zdrowe komórki organizmu.
Nasilenie objawów ubocznych zależy przede wszystkim od zastosowanej dawki promieniowania. Przy dawkach najmniejszych zostaje uszkodzony szpik kostny. Przy dawkach większych uszkodzeniu ulegają różne narządy wewnętrzne, przede wszystkim przewód pokarmowy. Przy dawkach skrajnie dużych (nie stosowanych w lecznictwie) dochodzi do uszkodzenia układu mózgowo -naczyniowego.
Pierwsze symptomy, takie jak nudności i wymioty, pojawiają się po upływie od kilku godzin do kilku dni po naświetlaniu. Jest to tak zwany okres prodromalny. Po nim następuje okres utajenia, który trwa różnie długo (dni, tygodnie). Charakteryzuje go brak objawów klinicznych przy toczącym się równocześnie procesie destrukcji szpiku kostnego. W obrazie krwi obwodowej następuje zmniejszenie liczby krwinek czerwonych, białych i płytek krwi. W tym czasie chory jest szczególnie narażony na infekcje. Po okresie utajenia rozwija się ostra choroba popromienna, objawiająca się przede wszystkim zespołem jelitowym. Składają się na niego brak łaknienia, wysoka temperatura oraz gwałtowna biegunka (często z domieszką krwi). W najgorszym przypadku może dojść do wyniszczającego odwodnienia organizmu.
Na skórze w miejscu działania promieni jonizujących mogą wystąpić: rumień, martwica tkanek oraz owrzodzenia i przetoki.
Większość wymienionych skutków ubocznych ustępuje po zakończeniu leczenia, a prawidłowe komórki szybko się odradzają. Czas potrzebny na regenerację organizmu i odzyskanie sił zależy od ogólnego stanu zdrowia i rodzaju stosowanej terapii u danej osoby. Tak więc każdy pacjent w inny sposób będzie przechodził leczenie.
Skutki uboczne leczenia nowotworowego są nieprzyjemne, ale należy na nie patrzeć jak na zło konieczne w drodze do osiągnięcia celu, jakim jest pokonanie choroby. Medycyna robi coraz większe postępy w zapobieganiu tym niepożądanym efektom ubocznym i usuwaniu ich, natomiast fitoterapia andyjska proponuje sprawdzone już leczenie zmniejszające wymienione wyżej dolegliwości. W trakcie radioterapii można i wręcz trzeba stosować preparaty andyjskie wchodzące w skład kuracji przeciwnowotworowych. Jednym wyjątkiem jest tutaj Vilcacora, Tahuari czy Uvos których zgodnie z zaleceniami lekarzy Fitoterapeutów powinniśmy odstawić 3 dni przed planowanym naświetlaniem i ponownie rozpocząć przyjmowanie 3 dni po zakończeniu radioterapii. Ponadto doskonale łagodzi skutki uboczne Maka czy Guanabana oraz Chuchuhuasi jednocześnie uzupełnia organizm w minerały oraz pierwiastki śladowe.
Informacje do tego artykułu pochodzą z Internetu różnych publikacji oraz własnych notatek oraz własnych doświadczeń z Fitoterapią Andyjsko Amazońską od ponad 20 lat, a ostatnio przez 3 lata kiedy wspólnie z lekarzami jak dr Edmundo Ellera oraz dr Francisco Reategui lub Szhamanami jak Don Carlos czy Paulina oraz zielarzami jak Oscar czy Romero z Santa Natura prowadzimy Klinikę w Nijandari-La Merced w Peru. Mamy dostęp do wielu ziół w formie dzikiej dzięki Organizacji Santa Natura zrzeszającej wielu zielarzy oraz doświadczonych Indian czy to z plemienia Ashaninka lub Shipiwo, a nawet Bora czy Piros wysyłamy głównie do Ameryki Północnej oraz Europy wiele zestawów ziołowych opracowanych na podstawie przesłanych nam wyników badań oraz opisów choroby, ponadto przyjmujemy także pacjentów u nas głównie w celach leczniczo- regeneracyjnych .Wiadomo od dawna że już sama zmian klimatu (cały rok pogoda wiosenna) diety naturalne pożywienie jeszcze bez chemicznych dodatków świeżość owoców i ziół co ma duże znaczenie w wypadku Guanabany czy Noni rosnące u nas na działce, Następnie źródła wulkaniczno- termiczne w Uchubambie 42 km od nas. Woda źródlana 700 m od kliniki z tyłu działki i wiele ziół na miejscu to ma swoje zalety. Pobyt jest skalkulowany prawie na każdą kieszeń bo mamy pokoje 1,2 i 3 osobowe z balkonami, 3 pokoje z kuchnią do samodzielnego żywienia i przygotowywania ziół ponadto w Bungalowie mamy 7 pokoi 1 i 2 osobowych do tego są 2 łazienki i wspólna kuchnia oraz duży wspólny pokój na hamaki itp. Tam ceny pobytu w zależności od pokoju od 8.00 do 13 $ od osoby za dobę w budynku głównym od 14 do 30 $ za dobę od osoby zależnie czy z wyżywieniem i ziołami co jest do omówienia telefonicznie lub E-mailowo pod adresem Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. lub telefonem moim 51 lub 511 945338333 albo Vanessy51 lub 511 988331915 plus international pozdrawiamy z Kliniki YUMIRTVEN Nijandari 22 Mai 2012 .
Moja klinika znajduje się ok. 6 km. od miasta La Merced Chachamayo przy drodze do Satipo.
Połączenie La Merced z Limą ( 305 km. ) jest bezpośrednie autobusami liniowymi,
cena biletu jest zależna od atrakcyjności daty i zawiera się w granicach 20 do 40 Soli.
photo: sxc.hu
Komentarze