Start Indianie - Am. Południowa Ceremonie Majowie 2012 - Część dzisiąta
środa, 10 Sie 2011
 
 
Majowie 2012 - Część dzisiąta
Ocena użytkowników: / 27
SłabyŚwietny 
Wpisany przez Mitch Sobczak   
poniedziałek, 21 grudnia 2009 21:22
Spis treści
Majowie 2012
Część pierwsza
Część druga
Część trzecia
Część czwarta
Część piąta
Część szósta
Część siódma
Część ósma
Część dziewiąta
Część dzisiąta
Część jedenasta
Część dwunasta
Wszystkie strony

CZĘŚĆ DZIESIĄTA

Natomiast ceremonia kryształowej czaszki odbywała się co tysiąc lat. Owa
wybrana osoba razem z Babką przygotowywały specjalną mieszankę
naturalnych ziół, halucynogennych roślin i grzybów. Była ona bardzo
mocna, ponieważ ta osoba i Babka zjadały tę mieszankę w czasie ceremonii
i to prowadziło je do bardzo wyjątkowego doświadczenia w ich sercach,
które wkrótce oddzielało je od ciał, ale nie od Ziemi. Innymi słowy,
umierały ale nie przechodziły na inne poziomy. A gdy całe plemię
otaczało je i modliło się zachęcając, ich duchy opuszczały ciała i
wchodziły w fizyczną kryształową czaszkę. I obydwie, owa specjalnie
wybrana osoba oraz Babka, przyjmowały tę kryształową czaszkę jako swoje
fizyczne ciało na kolejne tysiące lat, aż do czasu, w którym teraz
jesteśmy, do "końca czasu". W którymś momencie tego "końca czasu"
Majowie odprawią tę ostatnią ceremonię kryształowej czaszki. Właściwie,
dopiero co dostałem e-maila od Hunbatz Mena, cztery dni przed moim
przyjazdem tutaj, i wiem, że jeszcze się to nie odbyło ale przeprowadzą
tą ceremonię naprawdę niedługo. To niesamowita ceremonia. Trzynastu
szamanów Majów, mogą nimi być zarówno mężczyźni jak i kobiety, przyjmą
duchy tych starożytnych Majów do swoich współczesnych ciał i wówczas
będą pamiętać wszystko, co pamiętają tamte dusze, tamci starożytni. Jest
to lepsze nawet od komputera bo zawiera również aspekty emocjonalne. Gdy
ma miejsce ta ceremonia żyjący Majowie przypominają sobie całą
przeszłość do czasów Atlantydy, a nawet wcześniej. Następnie Majowie
połączą tą wiedzę i wspomnienia z intelektualnym procesem 25 członków
Starszyzny, którzy ponownie odczytują historię Majów i wówczas lud Majów
znów stanie się całością. Będą pamiętać wszystko, zarówno ze swoich
umysłów jak i z serc. Taki jest ich plan i wydaje mi się, że uda im się
to osiągnąć. A jeśli chodzi o nas, resztę świata, spłynie na nas wielkie
błogosławieństwo, gdyż teraz już lud Majów będzie miał dostęp do
starożytnej i współczesnej wiedzy, doświadczeń, i mądrości, i wspomnień
w tym samym czasie. To wszystko jest częścią przepowiedni Majów, a Ty
żyjesz po to by poznać prawdę tej przepowiedni.
CIĄG DALSZY OPOWIEŚCI
W pewnym momencie Don Alejandro po prostu podniósł ręce i powiedział:
"O.K. Teraz wybierzemy się do serca ziem Majów." Nie wiedziałem co to
oznaczało. Zaczęliśmy podróż, ale nie miałem zielonego pojęcia dokąd.
Mieliśmy taki wielki, nowoczesny, cywilny autobus, który jechał drogami
i autostradami, i przez piękne dżungle Gwatemali. Nie wiedzieliśmy dokąd
zmierza. Jechaliśmy godzinami w kierunku tego nieznanego miejsca i gdy
właśnie zasnąłem... Pamiętam rytm kół jadących po betonie, właśnie
tak… właśnie zaczynałem śnić.. Następne co pamiętam to, że bez
żadnego ostrzeżenia Don Alejandro każe zjechać kierowcy na pobocze.
Budzę się i patrzę przez okno i... to mogło być wszędzie... dosłownie
wszędzie... Był to widok, który mógł znajdować się gdziekolwiek w
Gwatemali. Trawiaste pola po obu stronach odgrodzone płotami z
zardzewiałego drutu kolczastego. Normalka. Nic nadzwyczajnego. Żadnych
świątyń, niczego. Wysiedliśmy wszyscy z autobusu chodząc w koło niczym
garść mrówek, nie wiedząc co robić ani dokąd iść. I w końcu Don
Alejandro i Starszyzna przeszli na drugą stronę drogi, gdzie znajdowała
się przerwa w ogrodzeniu… To wyglądało jak korytarz. Płoty
zbiegały się… i przechodziły tamtędy… a po środku było
trochę miejsca. Gdybyś przejeżdżał obok nawet byś tego nie zauważył. I
podążyliśmy za Majami tym wąskim trawiastym przejściem nie mając
pojęcia... no wiesz... co jest wewnątrz.
Przeszliśmy kawał drogi, około 1,5 km, i podłoże stało się bardziej
skaliste, jasnym więc było, że zbliżamy się do jakichś niskich gór.
Drzewa zaczęły nas otaczać i zrobiło się naprawdę gęsto. Wówczas
Starszyzna skręciła ostro w lewo i wkroczyła w kolejne ogrodzone pole,
które szybko zaczęło zamieniać się w... naprawdę... prawdziwą dżunglę. I
to dżunglę, nad którą najwyraźniej ktoś sprawował opiekę. To było aż
zbyt piękne. Kolorowe ptaki latały w tę i z powrotem, stopnie pojawiały
się właśnie tam, gdzie były potrzebne, wszystko stało się wilgotne i
zielone, i zadbane. To bardziej przypominało hotel niż coś, co
stworzyłaby natura. Ale tak właśnie było. W środku niczego. Aż tu nagle,
choć nie było to aż takim zaskoczeniem, zauważyliśmy piękny drewniany
budynek tarasujący dolinę, którą się przemieszczaliśmy. Była to
konstrukcja wybudowana przez Majów dawno temu, której zadaniem było
chronić coś, do czego lada moment mieliśmy uzyskać pozwolenie na
wejście. Jaskinie, z których Majowie wyłonili się w tym świecie na długo
przed Atlantydą. Rdzenni Amerykanie zwą je Sipapu, jest to dla nich
świętość nad świętościami. Poczułem jak w środku staję się bardzo cichy.
Znaczy, ludzie rozmawiali i zdawali sobie sprawę, że zaraz dostaną
jedzenie, ale myśl o tym, co znajduje się po drugiej stronie tej
restauracji na świeżym powietrzu była prawie nie do zniesienia.
Starszyzna usadziła nas w tej pięknej konstrukcji, gdzie tropikalna
dżungla zaglądała ze wszystkich stron, i podano nam tradycyjny posiłek
Majów. Mieliśmy przed sobą długą podróż, choć o tym nie wiedzieliśmy,
ale Starszyzna wiedziała. Po prostu o nas dbali.
Po lunchu, najprościej mówiąc, weszliśmy w obszar znajdujący się za tym
budynkiem. Poruszaliśmy się powoli w górę zbocza zbliżając się do góry,
która teraz znajdowała się przed nami. Stałem się nawet bardziej
wyciszony w środku i zacząłem śpiewać sobie w myślach, gdy coraz
bardziej zbliżałem się do czegoś czego po prostu nie rozumiałem. I
wówczas stało się. Po jednej stronie góry pojawiła się mała szczelina.
Nie wiele większa niż aby dwie... może trzy osoby mogły wejść przez nią
jednocześnie. Zajęło to trochę czasu, ale w końcu wszyscy znajdowaliśmy
się wewnątrz góry w długim, wąskim tunelu; znajdowaliśmy się teraz
całkowicie we wnętrzu Matki Ziemi. Będąc wciąż w tym tunelu Don
Alejandro zabrał nas wszystkich razem i opowiedział nam trochę na temat
tej jaskini. Była to święta jaskinia ludu Majów. Powiedział nam, że ma
długość 28 kilometrów, ale my mieliśmy wejść tylko na odległość kilku
kilometrów. Powiedział też żebyśmy byli bardzo ostrożni, gdyż w środku
będzie mokro i ślisko. Było to dość oczywiste, jako że już robiło się
mokro. Przeszliśmy jeszcze kawałek i wówczas przed nami znalazło się
coś, czego się nie spodziewałem. Wąski tunel zakończył się poprzeczną
alejką, a przed nami pojawiła się kolejna komora, która była
ogroooooooomna. Miała powierzchnię dwóch boisk do piłki nożnej i wysoka
na 25 lub 30 metrów. Fragment sufitu zapadł się dawno temu i smuga
wpadającego światła przecinała ciemność, i zalewała tą ogromną jaskinię
anielskim światłem, które sprawiało, że stawałeś w miejscu i otwierałeś
serce. Nie miałeś na to wpływu, to działo się instynktownie.
Zeszliśmy z wąskiej jaskini w dół, po starej drabinie i skręciliśmy w
lewo, w zasadzie nie mieliśmy innego wyjścia, gdyż mały strumień
meandrował z jednej strony jaskini na drugą. Szliśmy dalej przez tą
czystą, dziewiczą wodę. W chwilach gdy wychodziliśmy ze smugi światła
musieliśmy używać naszych latarek by nie potknąć się o jakąś ukrytą
skałę, czy uskok. Było bardzo ciemno i większość z nas rozmawiała tylko
po to, by upewnić się, że nie byliśmy sami. Gdy wyłączyłeś latarkę było
całkowicie ciemno, nie byłeś w stanie zobaczyć swojej dłoni przed własną
twarzą. Po bardzo długiej i dość niebezpiecznej podróży do  wnętrza
Matki Ziemi znów dotarliśmy do miejsca gdzie kawałek sufitu oderwał się
i wpuścił kolejną smugę światła do wnętrza jaskini. Nie było go wiele,
ale było. Pozwoliło nam widzieć. Don Alejandro zatrzymał nas i
powiedział, że kolejna ceremonia ma się odbyć tutaj, w tym właśnie
miejscu. Była to kolejna ceremonia ognia, ale była całkowicie inna niż
dwie pierwsze, których doświadczyliśmy nad jeziorem Atalan i w Tikal.
Ogień płonął w kręgach. Była przepiękna, gdyż muzyka i śpiew… one
po prostu odbijały się echem od ścian i w naszych duszach.



Poprawiony: czwartek, 24 marca 2011 21:36
 

Komentarze 

 
0 #8 Colin 2011-07-13 07:54
Mądrości trzeba szukać u naszych przodków. Czyż my, dorośli, nie wiemy więcej o tym, co nas otacza, niż nasze dzieci?
Wiem dobrze, że od pokoleń przekazywane są potomkom tzw. mądrości ludowe. Wierzę więc i to, że mądrość ludu starożytnego przetrwała tysiące lat, mimo, że sam ten lud już zaniknął.
Dzięki Ci, Mitch, za te słowa przypomnienia o sięganiu do korzeni przodków, ale i dzięki za słowa otuchy i wzruszający tekst o tym, co nas czeka. Zazdroszczę Ci, że miałeś możliwość rozmawiać z tymi, którzy przetrwali, żeby przekazać wiedzę starożytną współczesnym. Pozdrawiam.
Cytować
 
 
+1 #7 hunter22 2010-11-03 17:30
Wspanialy, tekst, ja jak czytałem to o ostsniej ceremoni, i jak starszyzna powiedziała dziekiemu, że oni są przodkami, to i mi wyszły łzy.
Ale na początku za metematykę i fizykę nie odpowiada prawa pólkula, a lewa, bo to logika, a prawa półkula odpowiada za sztukę itp.
Cytować
 
 
0 #6 Greenpiqe 2010-09-17 16:41
Pierwszy raz widze aby ktos tak precyzyjnie opisal istote roku 2012. Najciekawsze jest to ze dokladnie takiej samej wiedzy udalo mi sie doswiadczyc podczas wielu ceremoni ayahuaski. Problem polega na tym ze wiedziec a ja przekazac to dwie zupelnie rozne rzeczy.
Ta wiedza nie pochodzi z tego swiata...
Wiele razy kiedy prosilem aby dane mi bylo zapamietac jak najwiecej i przeniec wiedze do naszego wymiaru odpowiedz byla jedna: ''Wiesz przeciez ze nie ma nawet jednego waszego slowa ktore byloby w stanie w najmniejszym stopniu przyblizyc co tutaj doswiadczasz''.
To prawda...pozostalo mi tylko czuc i wiedziec co jest prawda a co nie.
Ten artykul zawiera w sobie wiele prawdy...
Komus jednak udalo sie choc troche przyblizyc naszymi slowami o co w tym wszystkim chodzi.
Cytować
 
 
0 #5 barthezik 2010-09-13 23:11
Bardzo artykuł... choć moja wiedza jest dość płytka, potwierdził mi on by odrzucić wszelkie lęki, być spokojnym o przyszłość, żyć miłością i pracować nad tym by zbliżać się do wyższego "Ja". Tym samym podnosząc wibrację, pomagając Matce Ziemi.
Co do samej treści - fajne jest to, iż przekaz jest na tyle chaotyczny, by dać nam odczuć, iż przekaz pochodzi z wnętrza autora.
Cytować
 
 
0 #4 ZGG 2010-08-22 10:56
Piękny artykuł. Serdeczne dzięki, wiele się z niego dowiedziałem. Anastazję tak czytałem. Zamiast strachu zacznijcie funkcjonować na energii miłości.A wszystko stanie się zupełnie inne. :woohoo:
Cytować
 
 
0 #3 Harzak 2010-07-13 03:54
czytałem Anastazję W.Megre.. podobne przesłanie.. nie wiem czy ktoś czytał..??
Cytować
 
 
0 #2 oliwia 2010-04-11 05:30
czy naprawde bedzie koniec swiata ! czy to tylko brednie ?! boje sie :shock: :sad:
Cytować
 
 
0 #1 Michał 2010-01-04 09:09
Dziękuję za wspaniały opis, wiedziałem już to o czym Pan pisał, ze środka siebie. Jednak teraz jestem pewien.
Cytować
 

Dodaj komentarz



Odśwież